Czyli ponownie Koh- I - Noor na tapetę ;)
Miałam na dzisiaj przygotować tutorial ale zrezygnowałam ponieważ dostałam w prezencie coś, czym chciałabym się z Wami podzielić. Mam tu na myśli pastele suche w kredce Koh - I - Noora.
Już jakiś czas temu pisałam o pastelach w sztyfcie, którymi pracowałam przez bardzo długi okres czasu. Dlatego też z wielką przyjemnością spróbowałam pastelek w kredce. Nie jest to rzecz tania, toteż nigdy nie miałam sumienia wydać tak wysokiej kwoty - sama, z własnej ręki. A i tym razem do tego nie doszło, ponieważ pastelki są prezentem, za który jestem bardzo wdzięczna. Oczywiście pierwsze próby mam już za sobą i jestem zachwycona.
Już jakiś czas temu pisałam o pastelach w sztyfcie, którymi pracowałam przez bardzo długi okres czasu. Dlatego też z wielką przyjemnością spróbowałam pastelek w kredce. Nie jest to rzecz tania, toteż nigdy nie miałam sumienia wydać tak wysokiej kwoty - sama, z własnej ręki. A i tym razem do tego nie doszło, ponieważ pastelki są prezentem, za który jestem bardzo wdzięczna. Oczywiście pierwsze próby mam już za sobą i jestem zachwycona.
- Pastelki te liczą sobie 48 sztuk i są bardzo wygodne w użyciu, już nie wspominając o wielu możliwościach jakie oferują.
- Pakowane są w kwadratowym metalowym opakowaniu w dwóch warstwach, przy czym pierwsza posiada "Lift Up", dzięki czemu łatwo dobrać się do tego, co jest pod spodem.
- Gama kolorystyczna jest śliczna i jak to bywa z wszystkim, co jest w kredce, pastele te są wygodne biorąc pod uwagę pracę przy szczegółach. Nie mam obiekcji.
- Niestety pastele te nie nadają się do większych powierzchni, ponieważ bardzo szybko się zużywają. Można je rozcierać palcem, tak jak pastele w sztyfcie ale osobiście nie korzystałam z tej opcji. Obrałam technikę podobną do kredek - bez rozcierania. Jako że są to pastele w kredce, postanowiłam wykorzystać ich precyzyjne umiejętności.
- Zresztą pracując pastelami suchymi można kombinować i łączyć sztyfty z kredkami. Praca jest wtedy bardziej efektowna i mniej zużywa się jedno i drugie. Sztyfty do ogółu, kredki do szczegółu.
- Praca z pastelami w kredce różni się nieco od pracy z pastelami w sztyfcie. Zauważyłam, że białe i bardzo jasne odcienie nie zawsze radziły sobie z kryciem ciemnych, co udawało mi się uzyskać przy sztyftach. Natomiast znalazłam na to sposób i radę, o czym będę pisała osobno.
Pastelki te są na prawdę bardzo dobrej jakości. Niestety cena jest dosyć wysoka za zestaw. Za 48 sztuk wynosi ona ok 155,00 zł. Natomiast można zakupić mniejszy - ok 24 szt. za ok 70,00 zł. Nie jest to kwota rewelacyjna ale znacznie mniejsza od 155, 00 zł. Dodatkowo wielkim plusem jest fakt, że można je dokupować na sztuki. Tak więc zestaw, który nabędziemy możemy stopniowo uzupełniać, tudzież zaopatrzyć się w mniejszy i dokupić parę sztuk kolorów, które ewentualnie by nas dodatkowo interesowały.
- Ostrzymy je specjalną strugaczką do pasteli suchych w kredce.
- Przede wszystkim należy zachować delikatność, ponieważ pastele w kredce tak jak i w sztyfcie są kruche i szybko się łamią. I chociaż nie widać tego od razu, ze względu na zabezpieczające wkład drewienko, to jednak potem wszystko wychodzi przy struganiu. Dlatego warto delikatniej je odkładać na stół, lub do pudełka - nie rzucać, nie upuszczać, ponieważ są jeszcze bardziej wrażliwe od zwykłych kredek. I kiedy przy sztyftach możemy pracować takim odłamanym ogarkiem, przy odłamkach kredkowych jest to niemożliwe ze względu na ich miniaturowe wielkości.
- Niestety zauważyłam, że przy utrwalaniu pracy wykonanej pastelami w kredce kolory bledną znacznie szybciej, niż przy utrwalaniu pracy wykonanej sztyftem. Odniosłam wrażenie, że są nieco bardziej wrażliwe od sztyftów i słabsze jeżeli chodzi o wytrzymałość i przyczepność do podłoża a widać to bardzo przy konfrontacji gotowej pracy z lakierem do włosów, lub fiksatywą.
Niemniej jednak jestem bardzo zadowolona z ich posiadania i wkrótce zapewne powstanie niejedna praca z ich ogromną pomocą.
P.S. Mam nadzieję, że wszyscy już otrzymali konkursowe przesyłki. Nie wszyscy bowiem dali mi znać. ;)