sticky

  • szoping
  • deviantart

niedziela, 5 września 2021

Recenzja kredek Prismacolor Premier!

Wreszcie udało mi się wypróbować kredki, które już od dawna przerastały mnie cenowo. Wiele o nich słyszałam - sporo mitów i legend, które miałam ochotę rozwiać, jednak udało mi się tego dokonać dopiero niedawno. Któregoś dnia znalazłam małe opakowanie, ale wstrzymałam się z jego zakupem licząc, że trafi się lepsza okazja cenowa i tak też się stało! Zgłosiła się do mnie pewna miła osoba i zaoferowała, że sprzeda mi zestaw 72 sztuk w niezwykle okazyjnej cenie. Kredki oczywiście były używane, jednak dla mnie do przeprowadzenia testu oraz wypróbowania produktu, nie stanowiło to problemu. No i tak oto mogę teraz napisać tą recenzję i podzielić się z Wami swoimi wrażeniami na temat kredek Prismacolor Premier. 


Opakowanie i zawartość



Zestaw który kupiłam, posiadał wszystkie oryginalne kolory, dzięki czemu mogę zaprezentować go z czystym sumieniem i w zgodzie z oryginalną kolorystyką. Opakowanie również jest oryginalne, metalowe, składające się z dwóch części. Wieko jak widać nie jest łączone z podstawą, co bardzo mi odpowiada. Wymiary pudełka wynoszą 20,5 x 21 cm. Jego grubość liczy 3 cm. Jak do tej pory to moje najgrubsze pudełko z kredkami. 
Opakowanie jest ładnie zaprojektowane - czarne z domieszką wielokolorowej grafiki pokrytej lakierem wybiórczym, dzięki czemu mamy połączenie matu z połyskiem. Całkiem fajne rozwiązanie. 
Wewnątrz znajdują się 72 kredki umieszone na trzech plastikowych podstawkach. Niestety nie wiem czy kredki są ułożone tak, jak to widać na zdjęciu. Mając używany zestaw ułożyłam je podług własnego gustu. Ostatecznie nie ma to żadnego znaczenia, ponieważ najważniejsze jest to, że wszystkie kolory zgadzają się z numeracją umieszczoną na opakowaniu, o czym zaraz będę pisać. 
Plastikowe podstawki bardzo wygodnie się wyciąga ze środka, ponieważ mają wgłębienia od góry, które w tym pomagają. Wystarczy podhaczyć palcem, opierając podstawkę o brzeg pudełka.
 
Dla zainteresowanych wrzucam również zdjęcie tylnej części opakowania. Poza kolorystyką jest tam parę cennych informacji, w tym informacje dotyczące samej produkcji. Co ciekawe kredki zostały wyprodukowane w Meksyku a opakowanie w Chinach. W sumie miłe urozmaicenie biorąc pod uwagę, że teraz większość produktów jest produkowane w Chinach.

Kolorystyka


Kolorystyka jest spora. Sama zastanawiam się na co mi taki duży zestaw? Ale prawda jest taka, że zapłaciłam za niego mniej niż za niejeden mniejszy, więc nie będę narzekać. Zdjęcie kredek wykonałam przed pierwszym użyciem, tak więc w mojej opinii spora ilość kolorów była w bardzo dobrym stanie. 


Same kolory prezentują się bardzo ładnie. Są intensywne i nasycone. Do tego zresztą nie miałam żadnych wątpliwości. Tak drogie kredki powinny "promieniować" klasą kolorystyczną. Próbki wykonałam według ułożenia w podstawkach ( na zdjęciu powyżej ), więc można sobie je porównać. Myślę jednak, że od następnej recenzji zacznę numerować kolory abyście mogli je łatwiej znaleźć i zestawić z odpowiednią kredką. 


W związku z tym, że kredki Prismacolor są dostępne na sztuki, wklejam dla Was zdjęcie kolorystyki z opakowania, na której znajdziecie dodatkowo wszystkie niezbędne numery znajdujące się w zestawie 72. Zdjęcie obok jest małe, ale można je powiększyć aby zorientować się w temacie. 

Bardzo mile zaskoczyła mnie biała kredka. Jak dotąd zawsze podmieniałam białe z zestawów, ponieważ były niewystarczająco intensywne. W przypadku kredek Prismacolor nie miałam takiego problemu. Biała kredka była świetna, jeśli nie idealna. W porównaniu z Derwent Drawing wypadła rewelacyjnie, co przełożyło się na rysowanie. Dzięki temu nie musiałam podmieniać kredek i mogłam w pełni cieszyć się zestawem. 
Naturalnie nie byłabym sobą gdybym nie sprawdziła Derwent Drawing jako białej dominującej. Niestety, w związku z tym, że kredki Prismacolor mają specyficzny grafit, Derwent Drawing nie chciała zbytnio współpracować. Myślę, że w tym przypadku winić można nie tyle inny skład, ale konsystencję grafitów. Jak wiecie, do tej pory Derwent Drawing sprawdzała mi się w przypadku każdych kredek, a każde z nich miały nieco inne składy, ponieważ pochodziły od innych producentów. 

Czarna kredka daje bardzo ładną, głęboką czerń. Niestety pojawił się jeden problem, o którym będę musiała wspomnieć podczas omawiania pracy z kredkami i dotyczy on właśnie czarnej kredki. Myślę, że to ważne szczególnie dla ostatecznego efektu w rysunku.  

Charakterystyka


W przypadku Prismacolorów w ogóle nie odniosłam wrażenia, że trzymam w dłoni drogą kredkę. W mojej opinii wyglądają dosyć przeciętnie. Trzony są okrągłe, dekorowane srebrnym natłoczeniem. Posiadają nazwę oraz numer koloru, a także nazwę marki.  


Czubki są naostrzone, ale według mnie niewystarczająco i trochę wyglądają topornie. Zakończenie kredek jest płasko ścięte bez żadnego eleganckiego zakończenia. 
Naturalnie są to moje osobiste odczucia. Tak na prawdę to nie wygląd się liczy tylko sama zawartość, więc wydaje mi się, że powinnam wreszcie przejść to najważniejszej rzeczy - pracy z kredkami. 
Zanim jednak to zrobię chciałabym jeszcze wspomnieć o samych grafitach, które w tym przypadku odgrywają ważną rolę. Są bardzo miękkie i w skali 1-8 dałabym im 7. Różnią się od innych kredek przede wszystkim tym, jak pracują. 

Woskowe czy Olejne?



Długo szukałam odpowiednich informacji na temat podstawowego składnika tych grafitów. Niestety, na stronie producenta nie udało mi się znaleźć, czy są na bazie oleju, czy wosku. Znalazłam natomiast parę wskazówek w głównych sekcjach informacyjnych google, na paru sklepach internetowych oraz blogach anglojęzycznych.  Według tych wszystkich źródeł kredki Prismacolor są na bazie wosku, ale trudno mi w to uwierzyć ponieważ ich zapach nie przypomina mi wosku, lecz olej. Kredki te mają specyficzny mdły zapach, który różni się od zapachu innych kredek ołówkowych. Te, z których najczęściej korzystam są przeważnie na bazie wosku, więc tutaj pojawia się dylemat czy mój nos ma rację, czy nie. Być może Prismacolory mają wosk, ale w niewielkiej ilości, a inne dodatkowe substancje wchodzące w skład ich grafitów dają ten mdły, oleisty zapach? 
Najdziwniejsze jest to, że zapach ten jest wyczuwalny nie tylko na kredkach, ale również na rysunku - jego zapach przypominał mi zapach farb olejnych.

Inną kwestią, łamiącą dotychczasowe zasady kredek woskowych, jest połysk grafitu. W przypadku kredek na bazie wosku można go zaobserwować prawie od razu, przy dwóch warstwach, jeśli nie pierwszej. W przypadku kredek Prismacolor efekt ten widoczny jest dopiero po nałożeniu wielu warstw ( widać na twarzy ) i nie zawsze występuje na całej powierzchni. Przy dwóch pierwszych warstwach ( na obszarze ręki ) jest prawie niewidoczny. Może to faktycznie świadczyć o tym, że wosk jest bazą, ale występuje w bardzo małej ilości. 

Czasem, gdy rysowałam kredkami Prismacolor miałam wrażenie, że rysuję pastelami olejnymi. Grafity zachowywały się bardzo podobnie pod względem konsystencji oraz techniki rysowania, choć w porównaniu z pastelowymi sztyftami kredki są o wiele bardziej precyzyjne. Żałuję, że na stronie producenta nie znalazłam żadnych informacji dotyczących tego, czy są na bazie wosku, czy oleju. To by mi bardzo ułatwiło ich ocenę i pomogło zrozumieć ich charakter, a także sposób działania.

Kredki Prismacolor mają tłustą konsystencję, dlatego też w ich przypadku korekta gumką może być utrudniona, ale nie jest niemożliwa. Szczególnie trudno się je koryguje, gdy nałożonych jest sporo warstw. 
Na filmie obok- pierwsze to kredki woskowe Arteza, drugie to kredki Prismacolor. W obu przypadkach można usunąć grafit, ale przy Prismacolorach kredki
 delikatnie się rozmazują wraz z gumką, a im więcej warstw tym bardziej znacząco zachodzi ten proces. 

Kredki Bardzo dobrze pracują z warstwami. Na każdej warstwie zachowują się tak samo i nie stwarzają problemów. 

Praca z kredkami


Praca z kredkami jest przyjemna, jednak są to kredki bardzo miękkie i stąd też zdarzały się różne sytuacje, o których muszę wspomnieć. Jedną z nich jest kruszenie się grafitów podczas pracy. Niektórzy nazywają to "pyleniem". Niezależnie od wybranego określenia, kredki pod tym względem są niestety uciążliwe. Przynajmniej dla mnie. Podobną sytuację miałam z kredkami Arteza, ale w ich przypadku nie było to tak uciążliwe, dlatego nie zwróciłam nawet na to uwagi. Ogólnie jest to cecha charakterystyczna dla miękkich grafitów i zaskoczę Was tym, że i przy Polycolorach mi się to zdarza, gdy mocno szoruję grafitem po kartce. 
O ile przy Polycolorach jest to niegroźne, w przypadku Prismacolorów jest to o tyle istotne, że może nam zniszczyć przedmioty znajdujące się w pobliżu. Ponieważ pyłek grafitowy częściowo klei się do powierzchni, nie da się go w pełni zdmuchnąć. Konieczne jest mycie i często trzeba użyć jakiegoś detergentu, który nie zawsze jest korzystny dla naszych urządzeń, czy mebli. Moją matę na biurku musiałam czyścić zmywaczem do paznokci, ponieważ spirytus salicylowy, płyn do szyb, czy sama woda, były niewystarczające.  

Bardzo fajną rzeczą w przypadku tych kredek jest możliwość kładzenia jasnych kolorów na ciemne z wyraźnym efektem wizualnym. Co prawda efekt nie będzie piorunujący, ale zawsze lepszy niż w przypadku przeciętnych kredek ołówkowych i sądzę, że to spora przewaga dla Prismacolorów. 
O kolorach już pisałam wcześniej, ale jeszcze raz muszę nawiązać do tej kwestii. Pomimo, że czarna kredka daje ładny, intensywny odcień ma tendencję do płowienia. Nie wiem dlaczego, być może jest to spowodowane kolorem, który zastosowałam pod spód i wszedł on w jakąś reakcję chemiczną z czernią? Tak, czy siak, całą powierzchnię musiałam poprawiać czernią drugi raz. 
Na zdjęciu ( tam gdzie grafit kredki ) widać różnicę. Strona po prawej to świeżo położona czerń, strona po lewej to ta wypłowiała. I tu zaskoczę Was po raz drugi. Przy Polycolorach ostatnio dzieje mi się to samo. Czerń płowieje, szczególnie gdy nałożę ją na kolory niebieskie. Nie wiem dlaczego i czym to jest spowodowane. 

Mile zaskoczyła mnie również biel. W przypadku kredek Prismacolors nie musiałam używać kredki zastępczej, ale o tym wspomniałam już wcześniej. W zasadzie tym razem używałam tylko i wyłącznie białej kredki z zestawu. Z ciekawości wypróbowałam białej Derwent Drawing, ale nie chciała za bardzo współpracować, więc zaniechałam dalszych prób. 

Ostrzenie


Tutaj będzie krótko i zwięźle. Kredki ostrzą się bardzo dobrze. Nie miałam również problemów aby pękały co nie tylko świadczy o ich jakości, ale również o wysokiej klasie poprzedniej właścicielki. 


Podsumowanie


Podsumowując, kredki Prismacolor Premier to całkiem fajne kredki o bardzo miękkim graficie, który bardziej przypomina mi grafit na bazie oleju niż wosku. Rysuje się nimi bardzo fajnie, a współpraca z nimi przypomina trochę pracę pastelami olejnymi.  Jasne kolory można nakładać na ciemne i będą one w miarę widoczne.
Kredki posiadają specyficzny zapach, który również odczuwalny jest na rysunku. Kredki te bardzo dobrze pracują z warstwami i przy każdej z nich pracują tak samo, bez żadnych utrudnień. Niestety ze względu na miękki grafit kruszą i pylą podczas rysowania, co może przeszkadzać i irytować tym bardziej, że pyłki te kleją się do podłoża i trudno jest je usunąć. 
Nie wiem, czy będą to moje ulubione kredki, bo jednak wolę nieco twardsze grafity, ale z pewnością w przyszłości do nich wrócę ponieważ sądzę, że są na prawdę ciekawe i można szybko nimi wypełnić duże powierzchnie. Dla osób, które planują ich zakup, jedyne czego mogę współczuć to kosztów jakie trzeba ponieść aby mieć jakiś konkretny zestaw, bo kredki nie należą do tanich. Zestaw, który posiadam kosztuje teraz około 400 zł, więc gdybym miała kupować to wolałabym zainwestować w coś, co szybko się nie zużyje. Jeżeli natomiast kogoś stać, to nie widzę przeszkód aby nie zaszaleć. Kredki same w sobie są ciekawe i dosyć egzotyczne na kredkowym rynku.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

----