Cześć, moi mali i duzi, milusińscy ! Dzisiaj chciałam napisać kolejną recenzję kredek. W zasadzie to miałam poruszyć temat kredek Jumbo, ale na prośbę jednej osóbki, przestawiłam nieco kolejność. Tak więc dzisiaj będę traktować, o nieco droższej opcji do kolorowania ale wydaje mi się, że i o takich należy pisać. Bo jeśli wydajemy pieniążki, chcemy mieć tą pewność, czy oby te profesjonalne kredki będą dla nas dobrym wyborem. Jakby na to nie patrzeć, łatwiej jest wydać mniejszą kwotę w ciemno, niż większą, od której boli portfel.
Tak więc, dzisiaj chciałabym nieco napisać o kredkach Polycolor Koh- I - Noora. Pewnie tych recenzji już czytaliście sporo i być może Was niczym nie zaskoczę.....a może jednak ?
W moim arsenale kredkowym pojawiła się wersja raczej luksusowa, o jakiej nigdy mi się nie śniło. Jednak ze względu na pewne sprzyjające okoliczności, mogłam posiąść cały komplet 36 sztuk w opakowaniu drewnianym.
Opakowanie nie jest najważniejsze, jednak uważamy je za miły dodatek do kredkowego kompletu. I tak jest w tym przypadku. Kasetka prezentuje się bardzo estetycznie, jest solidnie wykonana z drewna, zagruntowanego na kolor rdzawo-brązowy. Posiada wygodne i solidne klamry. Wewnątrz zaopatrzona jest w gąbeczkę, która uniemożliwia kredkom wolne przemieszczanie się wewnątrz pudełka, jednocześnie chroniąc je przed mechanicznym uszkodzeniem. Gąbeczka widoczna na dużym zdjęciu u góry.
Dodatkowo do całego kompletu dołączony jest mały dodatek w postaci dwóch ołówków 5B i 2B.
Posiadam zestaw standardowy. W takim zestawie znajdziemy wszystkie niezbędne dla nas kolory. Nie ma opcji aby jakikolwiek brak, zablokował nam pracę. Oczywiście grafity oprawione są w sześciokątne drewno cedrowe, zakończone owalnie i zalakierowane złotymi obręczami.
Ogólnie kredki posiadają bardzo estetyczny wygląd.
W zestawie znajdziemy oczywiście także białą kredkę, która jest dla mnie niezmiernie ważna. W przeciwieństwie do Mondeluzów, jest nieco słabsza i dlatego aby uzyskać mocne kontrasty, zmuszona byłam sięgać po inną kredkę, spoza zestawu. Natomiast biała Polycolor świetnie sprawdziła się w roli blendera, z delikatną opcją rozjaśniania, wcześniej nałożonych barw. Jest idealnym dodatkiem do bardzo jasnej karnacji. Może także świetnie sprawdzić się jako pomoc, przy łagodzeniu mocnych i wyraźnych kolorów.
Ogólnie, kolory są bardzo ładne, wyraźne i soczyste choć może tego na próbkach nie widać.
Kolory podpisałam numerami, które widnieją na kredkach. Myślę, że to lepsze wyjście niż nazwy, ponieważ kredki można zakupić na sztuki, a przy tym wygodniej jest szukać numerkami.
Grafity są miękkie. W skali od 1-8 dałabym im 5. Tak więc stoją bardzo blisko Mondeluzów, choć zupełnie inaczej się rozprowadzają po podłożu, niż kredki akwarelowe. Co jest raczej normalne ze względu na różnice w składzie grafitów, a co za tym idzie, ze względu na przeznaczenie kredek. Tak więc grafit jest miękki i łatwo rozprowadza się po powierzchni kartki.
Tak więc, dzisiaj chciałabym nieco napisać o kredkach Polycolor Koh- I - Noora. Pewnie tych recenzji już czytaliście sporo i być może Was niczym nie zaskoczę.....a może jednak ?
W moim arsenale kredkowym pojawiła się wersja raczej luksusowa, o jakiej nigdy mi się nie śniło. Jednak ze względu na pewne sprzyjające okoliczności, mogłam posiąść cały komplet 36 sztuk w opakowaniu drewnianym.
Opakowanie
Opakowanie nie jest najważniejsze, jednak uważamy je za miły dodatek do kredkowego kompletu. I tak jest w tym przypadku. Kasetka prezentuje się bardzo estetycznie, jest solidnie wykonana z drewna, zagruntowanego na kolor rdzawo-brązowy. Posiada wygodne i solidne klamry. Wewnątrz zaopatrzona jest w gąbeczkę, która uniemożliwia kredkom wolne przemieszczanie się wewnątrz pudełka, jednocześnie chroniąc je przed mechanicznym uszkodzeniem. Gąbeczka widoczna na dużym zdjęciu u góry.
Kolorystyka
Posiadam zestaw standardowy. W takim zestawie znajdziemy wszystkie niezbędne dla nas kolory. Nie ma opcji aby jakikolwiek brak, zablokował nam pracę. Oczywiście grafity oprawione są w sześciokątne drewno cedrowe, zakończone owalnie i zalakierowane złotymi obręczami.
Ogólnie kredki posiadają bardzo estetyczny wygląd.
W zestawie znajdziemy oczywiście także białą kredkę, która jest dla mnie niezmiernie ważna. W przeciwieństwie do Mondeluzów, jest nieco słabsza i dlatego aby uzyskać mocne kontrasty, zmuszona byłam sięgać po inną kredkę, spoza zestawu. Natomiast biała Polycolor świetnie sprawdziła się w roli blendera, z delikatną opcją rozjaśniania, wcześniej nałożonych barw. Jest idealnym dodatkiem do bardzo jasnej karnacji. Może także świetnie sprawdzić się jako pomoc, przy łagodzeniu mocnych i wyraźnych kolorów.
Kolory podpisałam numerami, które widnieją na kredkach. Myślę, że to lepsze wyjście niż nazwy, ponieważ kredki można zakupić na sztuki, a przy tym wygodniej jest szukać numerkami.
Grafit
Jak wiadomo Polycolory są kredkami typowo ołówkowymi, więc zachowują się jak kredki ołówkowe. Różnią się jednak od zwykłych kredek wysoką zawartością pigmentu, który pozwala pracować na różnych podłożach, tak matowych jak i gładkich. Z czym oczywiście świetnie sobie te kredki radzą.
W porównaniu z innymi kredkami, zwykłymi i niezwykłymi, wypadają bardzo dobrze, nie tylko podczas nakładania koloru, ale i w kontekście samego odcienia oraz intensywności barwy.
Dodatkowo przynależą do grupy kredek, odpornych na działanie światła, a także na działanie wody. I w związku z tym, postanowiłam wykonać mały test. Naturalnie odpuściłam sobie test światła, ponieważ w tym momencie musiałabym czekać na rezultat miesiącami a nawet latami. Natomiast sprawa ma się zupełnie inaczej z wodą. W końcu bardziej obawiam się przypadkowego zalania prac ( w jakikolwiek sposób ), niż blaknięcia kolorów ze strony światła. Tym bardziej, że wszystkie rysunki są bezpieczne w teczce, która je od tego światła chroni. Ale wracając do testu, który mogłam zrobić zdecydowanie szybko i bez utraty czasu.....
Na start, maznęłam kilkoma kredkami plamę barwną, nakładając kolory na siebie, tak jak to zazwyczaj robię. No i jako że w pobliżu miałam resztkę herbaty, postanowiłam ją wykorzystać. Kapnęłam herbatą, bezpośrednio na nałożone kredki. Oczywiście nic się nie stało.
Ale kiedy praca ulegnie zalaniu, to nie przez małą kropelkę wody ( chociaż to też jest prawdopodobne ) tylko jej sporą ilość, która rozniesie się po większej części kartki. Bo zazwyczaj tak się dzieje, kiedy się ma pecha.
Dlatego też postanowiłam rozsmarować wodę po kredkach, palcem. I nic się nie stało. Pigment twardo trzymał się papieru a nałożone kolory nie uległy uszkodzeniu.
Tak więc, w ostatnim etapie zebrałam chusteczką wodę oraz wilgoć z kartki, ponieważ tak też bym zrobiła w akcji ratunkowej dla rysunku, i nie doznałam żadnego rozczarowania. Kredki są wodoodporne.
Praca z kredkami jest bardzo przyjemna. Nie sprawiają kłopotu w nakładaniu, a przy pracy z warstwami radzą sobie świetnie.
Jedynym wyjątkiem mogą być bardzo ciemne kolory ( ciemny brąz, czerń ), które tracą delikatnie intensywność. Stają się odrobinę przygaszone. Nie jest to bardzo widoczne, ale jednak mój wzrok uchwycił tą delikatną różnicę. Same natomiast, lub przy niewielkiej ilości warstw, radzą sobie bardzo dobrze.
W zasadzie tylko raz miałam przypadek, w którym łososiowa kredka, pozostawiła delikatne rysy ciemnego odcienia ( miejsce przy graficie kredki ). Ale zdarzyło się to tylko raz i trwało to sekundę. Wiadomo nikt nie jest idealny i kredki też nie są. W zasadzie traktuję to jako czysty przypadek, bo nigdy później nic podobnego nie miało miejsca.
Podczas pracy z tymi kredkami odniosłam wrażenie, że są wrażliwe na zmiany natężenia pigmentu. Zauważyłam to, gdy nałożyłam nierówno pierwszą warstwę koloru. Kiedy chciałam na nią nałożyć kolejną, ta już nie chciała się równomiernie rozprowadzić ( kolor błękitny na dolnej części twarzy ). Tak jakby kredki chciały powiedzieć : " Masz kłaść nas równo, bo jak nie, to Cię Pacnę ".
Oczywiście niedokładne pokrycie to dla mnie, może nie tyle co codzienność, ale często mi się zdarza, bo też nie cała przestrzeń wymaga całkowitego pokrycia. Są miejsca które dla mnie wymagają większej ilości pigmentu, inne mniejszej. I podczas gdy przy innych kredkach nie miało to zbytniego znaczenia, tak w tym przypadku musiałam się podporządkować. Wystarczyło jednak zmienić sposób nakładania grafitu i już wszystko kryło idealnie.
Oczywiście nie uważam tego za mankament, a raczej za ciekawostkę. :) Może ktoś z Was też miał podobne doświadczenie ... ?
I ze ostrzeniem nie miałam żadnych problemów. Kredki bardzo dobrze się zaostrzyły, a udręka związana z pękającymi grafitami, w ogóle nie miała miejsca.
Naturalnie kredki nie są mega odporne na wstrząsy. To tradycyjne ołówkowe kredki, dlatego należny obchodzić się z nimi ostrożnie. Czyli tak jak ze zwykłymi kredkami. Chociaż skromnie się przyznam, że parę sztuk niechcący spadło mi na podłogę i nic im się nie stało, a grafit się trzyma w całości.
Jeżeli chodzi o ceny, jest różnie. Cena waha się w zależności od rodzaju opakowania, oraz jego wielkości.
Poza opakowaniem drewnianym, zestaw 36 sztuk występuje również w opakowaniu metalowym. Kolorystyka jest dokładnie taka sama. Ponad to do dyspozycji mamy także metalowe opakowanie 48 sztuk.
A także pełny zestaw portretowy zawierający 24 sztuki.
I raczej w przypadku Polycolorów to by było na tyle. Nie będę narzekać, bo nie mam na co. Uważam że są to dobre kredki, zdolne do wielu świetnych efektów kolorystycznych. Plus posiadają bardzo uniwersalną kolorystykę, którą można wykorzystać nie tylko do portretów ale także do pejzaży, wizerunków zwierząt, itp..
Poniżej prace, które zostały wykonane Polycolorami. W portrecie Picassa użyłam dodatkowo kredek Magic Trio Koh- I - Noor ( krzesło i tło ).
W porównaniu z innymi kredkami, zwykłymi i niezwykłymi, wypadają bardzo dobrze, nie tylko podczas nakładania koloru, ale i w kontekście samego odcienia oraz intensywności barwy.
Dodatkowo przynależą do grupy kredek, odpornych na działanie światła, a także na działanie wody. I w związku z tym, postanowiłam wykonać mały test. Naturalnie odpuściłam sobie test światła, ponieważ w tym momencie musiałabym czekać na rezultat miesiącami a nawet latami. Natomiast sprawa ma się zupełnie inaczej z wodą. W końcu bardziej obawiam się przypadkowego zalania prac ( w jakikolwiek sposób ), niż blaknięcia kolorów ze strony światła. Tym bardziej, że wszystkie rysunki są bezpieczne w teczce, która je od tego światła chroni. Ale wracając do testu, który mogłam zrobić zdecydowanie szybko i bez utraty czasu.....
Na start, maznęłam kilkoma kredkami plamę barwną, nakładając kolory na siebie, tak jak to zazwyczaj robię. No i jako że w pobliżu miałam resztkę herbaty, postanowiłam ją wykorzystać. Kapnęłam herbatą, bezpośrednio na nałożone kredki. Oczywiście nic się nie stało.
Ale kiedy praca ulegnie zalaniu, to nie przez małą kropelkę wody ( chociaż to też jest prawdopodobne ) tylko jej sporą ilość, która rozniesie się po większej części kartki. Bo zazwyczaj tak się dzieje, kiedy się ma pecha.
Dlatego też postanowiłam rozsmarować wodę po kredkach, palcem. I nic się nie stało. Pigment twardo trzymał się papieru a nałożone kolory nie uległy uszkodzeniu.
Tak więc, w ostatnim etapie zebrałam chusteczką wodę oraz wilgoć z kartki, ponieważ tak też bym zrobiła w akcji ratunkowej dla rysunku, i nie doznałam żadnego rozczarowania. Kredki są wodoodporne.
Praca z kredkami
Praca z kredkami jest bardzo przyjemna. Nie sprawiają kłopotu w nakładaniu, a przy pracy z warstwami radzą sobie świetnie.
Jedynym wyjątkiem mogą być bardzo ciemne kolory ( ciemny brąz, czerń ), które tracą delikatnie intensywność. Stają się odrobinę przygaszone. Nie jest to bardzo widoczne, ale jednak mój wzrok uchwycił tą delikatną różnicę. Same natomiast, lub przy niewielkiej ilości warstw, radzą sobie bardzo dobrze.
W zasadzie tylko raz miałam przypadek, w którym łososiowa kredka, pozostawiła delikatne rysy ciemnego odcienia ( miejsce przy graficie kredki ). Ale zdarzyło się to tylko raz i trwało to sekundę. Wiadomo nikt nie jest idealny i kredki też nie są. W zasadzie traktuję to jako czysty przypadek, bo nigdy później nic podobnego nie miało miejsca.
Podczas pracy z tymi kredkami odniosłam wrażenie, że są wrażliwe na zmiany natężenia pigmentu. Zauważyłam to, gdy nałożyłam nierówno pierwszą warstwę koloru. Kiedy chciałam na nią nałożyć kolejną, ta już nie chciała się równomiernie rozprowadzić ( kolor błękitny na dolnej części twarzy ). Tak jakby kredki chciały powiedzieć : " Masz kłaść nas równo, bo jak nie, to Cię Pacnę ".
Oczywiście niedokładne pokrycie to dla mnie, może nie tyle co codzienność, ale często mi się zdarza, bo też nie cała przestrzeń wymaga całkowitego pokrycia. Są miejsca które dla mnie wymagają większej ilości pigmentu, inne mniejszej. I podczas gdy przy innych kredkach nie miało to zbytniego znaczenia, tak w tym przypadku musiałam się podporządkować. Wystarczyło jednak zmienić sposób nakładania grafitu i już wszystko kryło idealnie.
Oczywiście nie uważam tego za mankament, a raczej za ciekawostkę. :) Może ktoś z Was też miał podobne doświadczenie ... ?
Strugaczka/ Temperówka
I ze ostrzeniem nie miałam żadnych problemów. Kredki bardzo dobrze się zaostrzyły, a udręka związana z pękającymi grafitami, w ogóle nie miała miejsca.
Naturalnie kredki nie są mega odporne na wstrząsy. To tradycyjne ołówkowe kredki, dlatego należny obchodzić się z nimi ostrożnie. Czyli tak jak ze zwykłymi kredkami. Chociaż skromnie się przyznam, że parę sztuk niechcący spadło mi na podłogę i nic im się nie stało, a grafit się trzyma w całości.
Jeżeli chodzi o ceny, jest różnie. Cena waha się w zależności od rodzaju opakowania, oraz jego wielkości.
Inne opakowania kredek Polycolor
Poza opakowaniem drewnianym, zestaw 36 sztuk występuje również w opakowaniu metalowym. Kolorystyka jest dokładnie taka sama. Ponad to do dyspozycji mamy także metalowe opakowanie 48 sztuk.
I raczej w przypadku Polycolorów to by było na tyle. Nie będę narzekać, bo nie mam na co. Uważam że są to dobre kredki, zdolne do wielu świetnych efektów kolorystycznych. Plus posiadają bardzo uniwersalną kolorystykę, którą można wykorzystać nie tylko do portretów ale także do pejzaży, wizerunków zwierząt, itp..
Poniżej prace, które zostały wykonane Polycolorami. W portrecie Picassa użyłam dodatkowo kredek Magic Trio Koh- I - Noor ( krzesło i tło ).
Osobiście uważam, że kredki warte są swojej ceny. Bardzo fajnie pracują, są miękkie, odporne na wodę i świetnie radzą sobie z warstwami. Nie raz do nich sięgnę i z pewnością nie raz będę je uzupełniać na sztuki. Ale jako że w arsenale kredkowym mam jeszcze wiele innych do wykorzystanie, nie będę ich zbytnio męczyć w najbliższym czasie. Ale tylko w najbliższym.
Ahhh... Kooh-I-Nor :) Uwielbiam te kredki, zwłaszcza za ich bogatą gamę kolorystyczną (a wiem, co mówię - mam zestaw 72 kolorów i każdy z nich jest inny (h) ) x-)
OdpowiedzUsuńZmieniając temat Marcysiu, jeżeli używasz Mondeluzów, to czy również odnosisz wrażenie takich grudek, tzn. pigment nie rozkłada się równomiernie, zwłaszcza przy tych ciemniejszych kolorach? Jeżeli tak, to czy Polycolory też coś takiego mają? Bo zastanawiałam się nad zakupieniem kredek z tej linii, gdyż mocno mnie drażni brak idealnie równej powierzchni (takie spaczenie :-) ).
Witaj Tomku ! Tak, wiem co masz na myśli. To jest bardzo charakterystyczne dla Mondeluzów, bo w końcu są to kredki akwarelowe i potrzebują dużo pigmentu, który się rozpuści pod wpływem wody. Też to z nimi przerabiałam ale mnie akurat to nie przeszkadza. Poza tym nakładam je delikatnie i stopniowo wzmacniam, co łagodzi efekt grudek. No ale są to kredki akwarelowe więc bardziej im do pracy na mokro niż na sucho. Polycolory z kolei to typowe kredki ołówkowe, nie posiadają takich właściwości bo nie są rozpuszczalne w wodzie, więc nie zostawiają grudek. Jeśli o mnie chodzi są super :)
UsuńJA ostatnio pracuję na dużym komplecie (72 kolory) derwent artist. Mam je od roku a dopiero teraz tworzę pierwszą pracę tymi kredkami :p i chyba przeszkadza mi woskowa warstwa, zastanawiam się nad kompletem 36 lub 42 kredek koh-i-noor mondeluz lub polycolor. Mam już 24 kredki mondeluz i naprawdę je sobie cenię. I nie wiem czy nie kupić większego kompletu tych czy właśnie polycolor. Tym bardziej że moje kohinorki są na wykończeniu.
OdpowiedzUsuńTwoja opinia na pewno mi pomoże.
Pozdrawiam
http://kociepelko.blogspot.com/
Kurczę, też dostałam do wypróbowania te kredki ale jeszcze nie miałam okazji z nich skorzystać. Jeśli chodzi o Mondeluzy i Polycolory - lubię oba. Polycolory są bardzo podobne do Mondeluzów. Mają podobną miękkość i prowadzą się gładko i łatwo. Mają podobnie intensywną kolorystykę. Wszystko zależy od tego czy chcesz spróbować czegoś nowego. Jeśli tak, to możesz śmiało kupić Polycolory. Tylko biały jest słabszy niż w Mondeluzach, więc możesz biały kupować na sztuki i łączyć go z Polycolorami. Natomiast jeśli jesteś zachwycona z pracy z Mondeluzami i nie bardzo ciągnie cię do nowości. To lepiej pozostać przy Mondeluzach aż nie puczujesz, że potrzebujesz zmiany. :) Mam nadzieję, że choć trochę pomogłam w wyborze. :)
UsuńPozdrawiam również ♥
Spadłaś mi z nieba z tą recenzją, jutro wybieram się do sklepu kupić zestaw portretowy k-i-n i upewniłaś mnie, że to dobry wybór. x-)
OdpowiedzUsuńCieszę się ! Tak, dobry wybór, jak najbardziej ! :)
UsuńUwielbiam te kredki, również posiadam zestaw 36 sztuk. Faktycznie, biała nie jest napigmentowana tak mocno jakbym tego oczekiwała, ale daje radę :) skoro ta z akwarelowa jest wyraźna to chyba pora na zakupy, hahaha.
OdpowiedzUsuńHaha no pewnie ! Mieszanki jeszcze nigdy mi nie zaszkodziły ;) Też jestem zadowolona z tych kredek :)
UsuńLubię je jednak coś mi w nich ostatnio zaczęło przeszkadzać. [-( Nie wiem czemu ale co je wezmę w rękę to portret mi się nie udaje. A to warstwa się nie równomiernie nakłada a to jeszcze coś innego... A kiedyś tak je lubiłam. Może kiedyś do nich wrócę ale na razie leżą w półeczce.
OdpowiedzUsuńAle recenzja świetna! Wyczerpująca i szybko się czyta.
Wiesz czasem tak jest że zmieniają nam się preferencje, styl się zmienia i czasem kredki które kiedyś dawały nam wiele radości, zaczynają irytować. To całkiem normalne. A może to tylko chwilowe i szybko przejdzie ... ? ;)
UsuńJakbym je dostała od kogoś w prezencie, bez wątpienia polubiłabym rysowanie kredkami, co jest na chwilę dzisiejszą moją zmorą :P
OdpowiedzUsuńKredki faktycznie są warte swojej ceny, kiedyś przed oczami przeleciały mi podobne za ok. 500 zł :o
Ojej, na prawdę aż tak ? :) A może kiedyś się przekonasz i będziesz zadowolona :d :)
UsuńO matko ! 500 zł to bym nie dała za kredki, nawet z autografem Tima Burtona O.o @-)
Ja dałam tyle za kredki - Faber Castell Polychromos, 120 sztuk. I nie żałuję. Są o wiele lepsze niż jakiekolwiek Koh-i-Noory :).
UsuńCieszę się że jesteś zadowolona z zakupu. Gorzej gdybyś zapłaciła 500 zł i była zawiedziona. Dla mnie 120 sztuk to zdecydowanie za dużo. Mnie wystarczy 12 kolorów, a jak będzie 24 to rewelacja i nie trzeba mi niczego więcej :)
UsuńEugene Delacroix powiedział: "Gdybym nie miał farb, malowałbym błotem". Coś w tym jest, jednakże dla mnie 12 kredek to ciut za mało, bo jestem artystą digitalowym, przyzwyczajonym do setek odcieni RGB. 120 kolorów to próba odzwierciedlenia możliwości komputera na papierze i rozkosz dla duszy.
UsuńNo tak, zdecydowanie rozumiem. Każdy ma w końcu swoje upodobania i metody. :)
UsuńJejku dziękuję za recenzję :) właśnie planuję zamówić duży zestaw (72 kolory), ale spotkałam wiele negatywnych opinii. Ufam twojej recenzji i bez wahania zamawiam. Dziękuję! :)
OdpowiedzUsuńNa prawdę ? Kurczę z tego co wiem to wielu ludzi lubi Polycolory ;) Ale nigdy nie wiadomo :)
UsuńBardzo dziękuję za zaufanie ! Mam nadzieję, że Cię nie zawiodę i że będziesz równie zadowolona z kredek, jak ja. :)
Przydatna recenzja :) Używałam zarówno Polycolorów i Mondeluzów i jak dla mnie były całkiem ok, ale teraz używam Prismacolor Premier (zestaw 150 ;) ) i jestem zachwycona. Jeśli będziesz miała kiedykolwiek możliwość ich przetestowania, to spróbuj, bo są świetne. Jedyną ich wadą jest cena, która niektórych może odstraszać; ale jak dla mnie są jej warte :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! Oj to w przyszłości jak mi się uda zdobyć te kredki to z chęcią je wypróbuję ! :)
UsuńW Picassie się zakochałam!!!!
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo! On chyba też :3 :)
UsuńBardzo lubię te kredki :) Czasem rzeczywiście pojawiają się problemy, jeśli nałoży się nieostrożnie pierwszą warstwę, a jakbym miała chcieć od nich czegoś jeszcze, to mam wrażenie, że nie wszystkie kredki są równej miękkości i czasem gdy pojawi sie więcej warstw, kredi zaczynają mieć problemy, ale to chyba dosyć normalne w większości kredek ;) I poza tym - praca z nimi jest bardzo przyjemna ^^
OdpowiedzUsuńAle dziwi mnie jeden szczegół. Kupowałam 24-kolorywy zestaw Mondeluzów w tekturowym pudełku i wyszło mi za nie około 21 zł. Za tyle samo Polycolorów w metalowym pudełku zapłaciłam jakoś 50 zł. Myślałam, że te drugie są droższe, dopuki nie odkryłam zamawiając cielisty do obu zestawów, że na sztuki kredki kosztują po tyle samo. To pudełko aż tak drogie jest? XD
Pozdrawiam!
Tak, zgadza się, ceny różnią się w zależności od tego, jakie jest pudełko. Chociaż w mojej opinii nie powinno być aż takich różnic :) Niestety tak jest. Jeżeli chcemy mieć super pudełko to trzeba nieco dopłacić. Ale na to nie mamy wpływu niestety. To, co mówisz o warstwach jest również prawdą, ale tak jest również z wieloma innymi kredkami i myślę, że to zależy głównie od ilości nakładanych warstw. Nie da się ich bowiem nakładać w nieskończoność :) Trzeba niestety się ograniczyć bo w pewnym momencie kredki odmawiają posłuszeństwa i przestają się nakładać :)
UsuńPozdrawiam serdecznie !
Hej!
OdpowiedzUsuńSzukałam różnych recenzji, ale ta mi najbardziej przypadła do gustu (NIE KŁAMIE xd). Dziękuje, że zrobiłaś tą recenzje (Tak wiem, że to było dosyć dawno temu ;')) Chciałam własnie kupić sobie te kredki i znalazłam Ciebie <3 Mam takiego farta, że znalazłam 72 kredki za 159,99 i w cenie 2 etui na kredki, ołówki czy pędzle :D
Pozdrawiam :)
Witaj ! Nic tylko pogratulować takiej okazji ! :)
UsuńCieszę się, że mogłam choć skromnie pomóc ;)
Fajnie, że tak solidnie je zrecenzowałaś. Właściwie to szukałem jedynie potwierdzenia, że Polycolory są super, bo właśnie takie mam o nich zdanie. Chwilowo mam 36 kolorków (tak dla próby), ale zamierzam nabyć 72. Co do Mondeluzów, to niestety nie przypadły mi do gustu. Uważam, że po aktywacji wodą tracę kontrolę nad kolorem. Są baaardzo intensywne. Zbyt intensywne. I niestety porównania do Faber Castell Albrecht Durer nie wytrzymują. A Polycolory i Polychromosy (FC) polubiłem jednakowo. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, dziękuję !
UsuńZ kredkami tak jest ..ile kredek tyle gustów ;) Polichromosów jeszcze nie próbowałam ale może któregoś dnia na pewno to zrobię. :)
Pozdrawiam również :)
Jedne z ulubionych kredek pod każdym względem-największe opakowanie ma aż 72 kredki ,można też dokupić zestawy do krajobrazów i portretów
OdpowiedzUsuńUwielbiam je!Mam zestawy każdej dostępnej wielkości-12,24,36,48 i 72 :D
Magdalena
zamówiłam polycolor ze względu że są twarde . Jak myślisz dobrze zrobiłam > Pozdrowienia! ( Czy mogłabyś poruszyć temat rysowania twarzy ) Z góry dzięki!
OdpowiedzUsuńTo że zamówiłaś sobie Polycolory, jak najbardziej. Dobry wybór, ale grafity tych kredek ą bardzo miękkie :)
UsuńChodzi o proporcje czy kolorowanie ? I jedno i drugie jest już na blogu ;)