sticky

  • szoping
  • deviantart

poniedziałek, 30 marca 2015

Jak rysować oko kredkami ?

Czyli mój przepis na magiczne spojrzenie 


Witam wszystkich ciepło. Wielu z Was zastanawiało się pewnie co zrobić by oko wyglądało naturalnie, realistycznie i ....mokro. Dzisiaj chciałabym  się z Wami podzielić własną metodą, którą stosuję od jakiegoś czasu. Jak wiadomo oczy są bardzo istotnym elementem twarzy,  zwłaszcza w portretach, i tak na prawdę są jego większą połową sukcesu. Według mnie w powodzeniu misji rysowniczej tkwi w odpowiedni kontrast, który sprawia, że oko przykuwa uwagę. 
Zanim przystąpimy do działania, musimy ustalić sobie cały zestaw kolorystyczny. Jaki kolor mają źrenice, jak wygląda otoczka oka, czy jest ono z makijażem, czy bez, i do tego dobrać odpowiednie barwy, które będą ulegać zmianie w zależności od tego, jakie oko będziemy chcieli przelać na papier.  

Do wykonania poniższego oka użyłam ołówka automatycznego z wkładem HB, białej kredki akwarelowej Mondeluz Koh- I - Noor, kredek BIC Tropicolors 24, czarnego i białego długopisu żelowego oraz papieru pod pastele

Naszą pracę jak zwykle zaczynamy od szkicu ołówkiem. Jeżeli ktoś nie ma ołówka automatycznego to oczywiście śmiało można użyć zwykłego. Miękkość grafitu też nie do końca musi być zgodna z moją. Możecie równie dobrze użyć B, byle nie był zbyt twardy lub zbyt miękki.  
Pracę zaczynam od wypełniania białka. Zazwyczaj robię to dwoma kolorami błękitem i różem. Przestrzeń wypełniam bardzo delikatnie, tak aby kolory nie pokryły dobrze papieru ale żeby były w miarę widoczne. 
Róż zazwyczaj umieszczam w okolicy spojówki a błękitem kreślę całą resztę.
Natężenie tych kolorów zależne jest od tego, jak bardzo czyste jest białko w oku, które rysujemy. Im bardziej brudne, tym mocniej powinny być one widoczne. 

Następnie wszystko pokrywam bardzo dokładnie bielą. Kolory spod spodu nadadzą jej stłumiony odcień. Im mocniej je zaznaczymy, tym bardziej będzie stłumiona i brudnawa.
Zazwyczaj omijam okolice spojówki i zostawiam ją w różach, wykonując delikatne przejście od koloru białego do różowego.

Róż poprawiam pomarańczem. Razem dadzą przyjemny łososiowy odcień. Jeżeli uznacie, że różu jest zdecydowanie za mało, śmiało możecie do niego wrócić. Uważajcie tylko by za bardzo nie najechać na biel. Ciepłe tonacje spojówki powinny się znajdywać głównie w jej obrębie. 

Spojówkę dodatkowo wzmacniam czerwienią, głównie w dolnej partii. Wzmacniam kształty, które się na niej rysują.
Teraz przechodzę do tęczówek. Oko, które rysuję jest niebieskie. Z tego względu musicie być czujni na inne kolory. Każdy odcień będzie wymagał od Was innego zestawu kolorystycznego.  Technika jednak pozostaje dla mnie taka sama, niezależnie od barw. 
Zaczynam od pokrycia całej powierzchni błękitem a potem odcieniem morskim. Jeżeli nie posiadacie takiego koloru w swoich kredkach , możecie na błękit nałożyć odrobinę zieleni khaki i w zależności od intensywności odcienia dodać granatu lub zostawić bez. 

Następnie sięgam po czerń. Tę akurat miałam spoza zestawu ponieważ mi się już skończyła. Tak czy siak uważam, że jest ona nieco słaba i warto chwycić za inną, która daje mocniejsze odcienie. W moim przypadku jest to akwarelowa, ale może to być inna czarna kredka z miękkim grafitem. 
Rysuję nią obwód tęczówki oraz źrenicę. Zazwyczaj pod powieką górną zaznaczam również ciemny pas cienia, jaki rzuca ona na oko.
Zewnętrzną linię obwodu wzmacniam by kontrastowała z białkiem a wewnętrzną cieniuję zwchodząc powoli w odcień tęczówki. 

Przestrzeń tęczówki, która nie jest pokryta czernią wzmacniam bielą, dzięki czemu jej właściwy odcień i kolor wychodzi bardziej do przodu. dzięki temu także pojawia się delikatny efekt połysku.  
Następnie wykonuję całą przestrzeń wokół oka. Kolorystyka nie jest tutaj uniwersalna, ponieważ mamy do czynienia z bardzo mocnym makijażem. Nie mniej jednak połysk na powiece górnej warto zawsze zaznaczyć. Niezależnie od kolorów jakie użyjemy, robimy to bielą na tej samej zasadzie jak przy tęczówkach. 
Wracamy do białka. Ciemnym brązem ( Van Dyck ) wzmacniamy te miejsca, w których dostrzegamy jeszcze jakiś cień. Jednak robimy to delikatnie. W razie wypadku można dodatkowo rozjaśnić nakładają biel.

Jednym z ostatnich etapów będzie zadbanie o detale. Ponownie wracamy do tęczówki i wzmacniamy jej zewnętrzny obwód a wewnątrz rysujemy, kierujące się ku źrenicy linie. Jedne krótsze, drugie dłuższe. Starajmy się zrobić to jak najbardziej naturalnie. Przeważnie rysuję czarnym długopisem żelowym, ponieważ po wyschnięciu nie zmienia on intensywności czerni. Jeżeli są widoczne rzęsy również wzmacniam nim rzęsy a także źrenicę. 
Na samym końcu połysk. Połysk dodaje wrażenia, że oko jest naturalnie wilgotne. Potrzebujemy czegoś, co da nam czystą biel. Kredka się nie nadaje. No chyba, że ktoś omija połysk w trakcie kolorowania, to wtedy można się nad nią zastanowić. Ja tego nie robię. Na gotowe oko nakładam biel w postaci długopisu żelowego. 
Niestety długopisy żelowe mogą mieć trudności z zostawieniem śladów na kredkach, ponieważ kredki są śliskie. Dlatego czasem trzeba się nieco pomęczyć i zostawiać te ślady warstwowo. Poczekać aż jedna wyschnie i nakładać następną. To jedyny sposób aby uzyskać czystą biel. Ostatecznie można poszukać innych przyborów, które dadzą równie skuteczny efekt. 
Dodatkowo aby ta biel była wyrazistsza na tle całego oka, istotny jest bardzo etap kolorowania białka. Nie może być ono pokryte czystą bielą ponieważ połysk się z nią zleje i nie otrzymamy takiego efektu, jaki chcielibyśmy uzyskać.
Sam połysk i jego kształt zostawiamy w tych miejscach gdzie jest on widoczny. Czasem zostawiam go i na tęczówce i na białku a czasem tylko na tęczówce. Jego kształty są różne w zależności od odbicia w oku lub kontu padania światła.  


Połysk czasem także można delikatnie zaznaczyć na samych spojówkach. Ale czasem oko wygląda lepiej bez.
Dodatkowym miłym efektem są żyłki widoczne na białku. Należy uważać aby z ich ilością nie przesadzić ponieważ zdominują oko i sprawią, że białko wyda się czerwone a nie białe. Także sprawdzają się lepiej w szalonym i głupkowatym spojrzeniu. Przy poważnym lepiej ich zaniechać, ponieważ mogą dać zupełnie odwrotny efekt. 





Dodatkowo rzęsy. Nie zawsze są one widoczne. Czasem zamiast gęstych włosów, widocznych na zdjęciu powyżej, wystarczy zaznaczyć je jako grubszą linię biegnącą poziomo od wewnętrznej do zewnętrznej spojówki oka. Jej grubość zależna jest od tego, po której stronie się znajduje.
Od strony wewnętrznej zazwyczaj jest ona cieńsza i delikatnie grubnie im bardziej zbliża się do strony zewnętrznej. 


Czasem bywa i tak, że oko wygląda lepiej i bez żyłek i bez linii w tęczówkach. A połysk jest ograniczony tylko do przestrzeni źrenicy. Wszystko jest kwestią indywidualnego wyczucia, oraz tego co mamy przed oczyma i czym się sugerujemy. 








No i na dzisiaj tyle. Mam nadzieję, że wyczerpująco odpowiedziałam na nurtujące pytania. Życzę miłej zabawy i artystycznych rewelacji !


Czytaj Więcej »

piątek, 20 marca 2015

Piórniki ZIPIT

Czyli przyjemność w przechowywaniu :) 

W tym tygodniu będzie taki krótki post o takiej fajnej ale mniej tutorialowej rzeczy. Jako, że jestem po drobnym zabiegu chirurgicznym, i jestem nim bardzo zaaferowana, zwyczajnie postanowiłam sobie zrobić wolne :) I dlatego dzisiaj chciałbym się z Wami podzielić ciekawym miejscem pochówku kredek :P - piórnikiem zwanym Zipit. 
Piórniki Zipit są na tyle charakterystyczne, że przejście osoby skłonnej do dziwactw ( czyli mnie ) obok takiego czegoś mija się z wszelkimi ramami rozsądku - zwyczajnie chce się to mieć, nie zważając na wszelkie przeszkody.  Tylko, że przeszkód nie ma żadnych bo piórniki drogie nie są a i dostępność ich jest bardzo szeroka. Wystarczy wpisać w przeglądarkę " piórniki Zipit" i już mamy tysiące sklepów internetowych, które oferują nam piórniczki o różnych wielkościach, kolorach, minach itd. 
A teraz trochę o piórniczku. 
Są one dostępne w wersji standardowej albo w wersji JUMBO - czyli takiej duuuużej. Ja mam tą wersję duuuużą. I muszę przyznać, że ma sporą pojemność, a co za tym idzie można ładować ile wlezie. 
Dodatkowym urozmaiceniem są różne kolory i wzory. Ja mam taki z zepsutymi zębami ( srebrne ), ale są i takie ze zdrowymi ( białe ), a nawet z różnym spojrzeniem, czy w postaci żaby, a nawet króliczka. 




Piórniki Zipit mają to do siebie, że są strasznymi gryzoniami i lubią wszelkie przybory...ohm...nom...nom... Dodatkowo to swoiste spojrzenie wywiera wielki uśmiech na mojej twarzy i aż przyjemniej do niego sięgać po przybory rysunkowe. Żałuję, że gdy chodziłam do szkoły, takich piórników nie było. Gdyby były, to zapewne kupiłabym taki w pierwszej kolejności i nie rozstawałabym się z nim na krok, zwłaszcza na lekcjach matematyki :P 



Poza tym, że piórnik jest lekki sam w sobie, jest wykonany z jednego, długiego zasuwaka i dlatego też można go spokojnie wyprać gdy się zabrudzi, jak i rozwinąć na jeden cienki paseczek, ot tak, dla zabawy. Innymi słowy brutalnie pozbawiamy naszego piórnika ciała.


A jaka jest cena takiego piórnika ? To różnie, w zależności od sklepu, rozmiaru, czy rodzaju. Przeważnie cena waha się między 10 a 30 zł, więc nie jest tragicznie.
Czy piórnik jest obciachowy ? HAHAHA jasne że....nie. Tym bardziej, że bycie dorosłym mnie nudzi i lubię poszaleć z mniej poważnymi elementami mojej starczej egzystencji. A jeśli ktoś jest zakręcony i lubi się otaczać niezwykłymi rzeczami, to na pewno nie powstydzi się takiego "przybornika". A wy ? Macie jakieś swoje ulubione przyborniki ? Chwytające za serce swoim spojrzeniem, tudzież przerażające swoim przedziwnym kształtem ? :)


Czytaj Więcej »

piątek, 13 marca 2015

Farby Akrylowe Campus by Raphael

Akrylowa bomba kolorystyczna

Witam wszystkich ciepło i słonecznie. U mnie co prawda deszczowo i nieprzyjemnie ale kto by się tam przejmował takimi szczegółami. Zwłaszcza kiedy można zaszyć się w domowym kąciku i zająć własną pasją :) 
W takim właśnie dniu przygotowałam drobną recenzję farb akrylowych. Dzięki Sklepowi Plastycznemu GraArt, ponownie miałam możliwość wypróbowania produktu firmy Campus by Raphael i jeśli mam być szczera, spodziewałam się pozytywnych efektów pracy. Tym bardziej, biorąc pod uwagę sukcesy wypływające ze współpracy z innymi produktami tej firmy, nie mogło być inaczej. 
Do wypróbowania miałam zestaw 24 kolorów, czyli taki idealny dla mojej skromnej osoby, bo jak wiecie, bardzo lubię taką ilość elementów jeżeli chodzi o jakiekolwiek zestawy. A poniższy bardzo mnie zachwycił, zwłaszcza kolorystycznie, co przełożyło się oczywiście na pracę, ponieważ tylu obrazów akrylowych jeszcze nigdy nie udało mi się wykonać po rząd ( zazwyczaj miewam tak z olejami ). A powstały sztuki trzy. Czyli jeżeli chodzi o mnie i moje stosunki z farbami akrylowymi to i tak jest bardzo dużo. Nie mniej jednak nie zamierzam poprzestać na tych trzech, bo pomysłów na nowe mam sporo a z farbami współpracowało mi się bardzo dobrze. 



  • Opakowanie ogólne, tak jak widać na zdjęciu - wszystko na swoim miejscu, ładnie ułożone i dosyć spore bo mierzy sobie około 38 x 21 cm. 
  • Przede wszystkim kolory są na prawdę bardzo ładne i wyraziste. Pojemność takiej tubeczki wynosi 21 ml, czyli nieco więcej od małej tubeczki Renesansu. 
  • Opakowania tubek bardzo estetyczne i wygodne w użyciu. Zakrętki łatwo się odkręca i zakręca, a co więcej nie przyklejają się one wraz z farbą do tubki. 




  • Farby po wyciśnięciu są soczyste i aż proszą się aby je użyć. Tak też zrobiłam. Wykonałam również test - porównałam konsystencję farb z tymi, których do tej pory używałam czyli z Renesansem, Maries i Maimeri. Podczas gdy Renesans okazał się być najgęstszy, Maries okazał się być najbardziej wodnisty i rozlany, a Maimeri i Campusy mniej więcej w podobnej konsystencji, znalazły się pomiędzy pierwszym a drugim. 
    Tak więc Campusy okazały się mieć lekką konsystencję, co pozwoliło mi na malowanie i mieszanie farb bez użycia wody czy dodatkowego medium. 
  • Kolory niczym nie różnią się po wyciśnięciu od tego, co widać na opakowaniu, ponieważ ta część tubki jest przeźroczysta, więc mamy przed oczami własciwy kolor farby. 


  • Przede wszystkim farby nie śmierdzą i nawet jeżeli użyjemy medium do akryli, nie unoszą się żadne nieprzyjemne zapachy w powietrzu, które mogłyby nas przyprawiać o ból głowy. Tak więc są na pewno bezpieczne dla wszędobylskich podopiecznych, o których starsze, artystyczne osobniki mogłyby się martwić. 
  • Dobrze współpracują z pędzlami syntetycznymi, którymi oczywiście malowałam. Przy szczecinowych miałam lekkie obiekcje ponieważ uważam, że farby  rzadszej konsystencji wymagają pędzli o delikatniejszym włosiu. Choć i tak ostatecznie wszystko jest kwestią gustu. 
  • Kolory ładnie się ze sobą mieszają i nie miałam żadnych z tym problemów. 
  • Niestety trzeba dodatkowo pomyśleć o zapasach białego koloru, który bardzo szybko znika. Ale to jest niestety cechą wszystkich małych tubek z białą farbą. Dlatego zawsze, kiedy zamierzam malować, kupuję białą tubkę osobno, przynajmniej 200 ml. Bo wiem, że wystarczy na długo i nie będę musiała biegać ciągle do sklepu i uzupełniać zapasów. 
    Natomiast biała z zestawu wystarczyła mi do trzech niewielkich obrazów więc i tak jest nieźle. W dodatku jeszcze coś zostało, więc może i udałoby mi się zamalować czwarte płótno.  ;) 
  • Ciężko mi także wypowiadać się na temat wydajności, ponieważ u każdego będzie ona inna. Każdy obraz, który malujemy ma inną kolorystykę i każdy z nas używa mniej lub więcej farby w zależności od swoich indywidualnych potrzeb. Natomiast w moim przypadku uznałam, że wydajność jest dosyć dobra. Najwięcej ubyło mi różu weneckiego i ...oczywiście, że bieli, co nie ulega wątpliwościom.  
  • Schną bardzo szybko, czyli tak jak powinny schnąć akryle. Dla osób chcących nieco opóźnić ten proces, polecam zastosować medium opóźniające schnięcie. Będę o nim pisać osobno, bo na prawdę warto wziąć go pod uwagę.

    Poniżej pełna gama kolorystyczna farb ( również tych dostępnych na sztuki ).

No i tak poza tym wszystkim a szczególnie faktem, że nie jestem fanką szybkiego malowania - co jest niestety domeną akryli - farby zdały u mnie na piątkę. Bo jakby na to nie patrzeć, jeszcze nigdy nie udało mi się namalować aż trzech obrazów pod rząd akrylami ( ten trzeci pół na pół z olejami :p ) . I nawet pomimo tego, że nie przepadam za akrylami w ogóle, pracowało mi się nimi bardzo dobrze i z przyjemnością. 





Czytaj Więcej »

piątek, 6 marca 2015

Jak rysować zarost i wąsy ołówkiem ?

Czyli coś na temat panów :) 

Witam wszystkich serdecznie ! Na dzisiaj przygotowałam dla was tutorial. Skromny, bo skromny ale jest i przede wszystkim przedstawia on moją metodę, szybkiego radzenia sobie z wąsami i zarostem. Oczywiście, że wiele zależy od indywidualnych preferencji oraz dokładności, nie mniej jednak z tą metodą możecie zacząć swoją przygodę z włoskami na twarzy, tudzież potraktować ją jako metodę wyjściową i z czasem udoskonalać po swojemu. Zresztą tak jest z wszystkimi poradami, których udzielam. Nie chcę do końca dawać Wam gotowego rozwiązania, ale możliwość na rozpoczęcie własnego i pobudzenie Was do indywidualnej kreatywności. ;) Jak wiadomo każdy musi znaleźć własną ścieżkę, dzięki której będzie się odróżniał od innych. A taką ścieżkę niestety każdy z nas  tworzy sam, w oparciu o własne wzloty i upadki, próby i błędy. 
Przechodząc do rzeczy - mój sposób na rozpoczęcie przygody z owłosieniem, jest dosyć szybki i prosty, a zastosowałam go przy portrecie osoby, którą za pewne, każdy z Was zna. Tak więc na twarzy Jacka Sparrowa było tyle wąsów i zarostu ile było, ale musicie brać pod uwagę. że każda twarz jest inna. Owłosienie na każdej twarzy wygląda inaczej, jest inaczej rozlane, tudzież posiada różną długość. Grunt to dobra obserwacja tego, co rysujecie i zwyczajne zróżnicowanie długości śladów ołówkowych, które stawiacie. Bacznie obserwujcie szczegóły, które przedstawiają się następująco... 

Wąsy


 Przede wszystkim musimy zacząć od przygotowania sobie rysunku twarzy. Dobrze jest wziąć pod uwagę również cały światłocień i jak on rozlewa się na skórze. Nie musi być on przygotowany w stu procentach ale przynajmniej w takim stopniu aby tworzył dla nas dobry podkład pod włosy. 
Na tak przygotowana skórę zaczynamy nakładanie linii. Jeżeli chodzi o wąsy te linie muszą być nieco dłuższe. Stawiamy je od góry ku dołowi lub od dołu ku górze. Najlepiej aby linie te wyginały się w delikatne łuki i nachodziły na siebie, tak jak pokazują czerwone strzałki. Łuki mogą wyginać się w różne kierunki ale linie kierujemy zawsze w dół lub w górę. 
Im więcej nałożonych linii, tym gęstsze będą wąsy. Im mniej tym będą rzadsze. 
Dodatkowo istotny jest docisk ręki i ołówka do papieru. Im większy, tym mocniejsze i wyraziste będą linie, im lżejszy, tym wąsy będą delikatniej zarysowane. Przekłada się to również na światłocień. Czyli jeżeli nałożymy dużą ilość linii ale delikatniej, wąsy wydadzą się jaśniejsze. Jeżeli dociśniemy ołówek, będą ciemniejsze. Warto zastosować tą metodę tam, gdzie wyraźnie widać kontrasty światła i cienia. 


Jeżeli długość wąsów tego wymaga, warto najechać liniami na usta, ale wiadomo, że nie każdy wąsik jest tak długi ;) 
Dodatkowo warto włos zaznaczyć delikatniej tam, skąd wyrasta. Dlatego w takim przypadku dobrze jest kierować ołówek od środka wąsów, ku górze. W ten sposób linia włosa kierująca się ku skórze będzie coraz cieńsza i będzie wyglądać naturalnie. To samo robimy z dolną częścią wąsów, która nachodzi na usta, lub nie jest równo przycięta, tak jak w tym przypadku. Wtedy kierujemy kreski od środka wąsów ku dołowi. Spójrzcie na strzałki :)

Zarost


Zarost, w przeciwieństwie do wąsów, jest krótszy. Dlatego długość stawianych linii również powinna być znacznie krótsza. Stawiamy je na zasadzie króciutkich pociągnięć. Im gęstszy zarost, tym więcej kresek, im rzadszy, tym mniej. Zazwyczaj gdy kierujemy się ku centralnej części twarzy, zarost jest coraz słabiej widoczny a im bliżej szczęki lub krawędzi twarzy, tym mocniej zarysowany. Jednak nie ma na to reguły. Wszystko zależy od genetycznych uwarunkować każdego z naszych modeli a także ustawienia twarzy i zdjęcia ;)


No i ostatecznie efekt wygląda w ten sposób. Więcej tu wąsów, niż zarostu jako takiego, ale jest niezaprzeczalnie i tego się trzymajmy ;) 


Na dzisiaj tyle. A na raz następny przygotuję mała recenzję. No i nie mogę pominąć faktu, iż kupiłam nowe kredki akwarelowe i wkrótce powinny się pojawić posty na ten temat ;)





Czytaj Więcej »
----