Koszarawa i tak dalej...
Witajcie Miśki ! Jestem zadomowiona i szczęśliwa, że do Was wróciłam. Na start rzeczy trzy:
Po pierwsze, że za Wami tęskniłam, po drugie niestety nie udało nam się przejść następnego etapu w konkursie blogowym a po trzecie to chciałam się z Wami przywitać sprawozdaniem z pleneru. :) A taki to był plener o tyle o ile, bo w czasie zimy to ciężko siedzieć na krzesełku i gołymi rączkami mazać po papierze kiedy wieje, leje czy sypie a temperatury niekorzystnie wpływają na nasze krążenie krwi. W takich przypadkach zawsze robię zdjęcia, ale nie zawsze da się znaleźć coś fajnego i interesującego a może to tylko ja jestem taka wybredna...?
Oczywiście technicznie uparłam się na te akwarele pomimo tego, że czasem bywam z nimi na wojennej ścieżce. Ale za to dzięki niekorzystnej pogodzie mogłam siedzieć w ciepełku i korzystać z ukochanej suszarki, co znacznie przyśpieszyło pracę i mogłam przy okazji pozaliczać kilka książek. ;) Pogoda na start - wczesno wiosenna. Zero śniegu pomimo, że tereny górskie. Za to zimno i czasem zawiało takim wiatrem, że drzewa się uginały.
Plener zimowy - w zasadzie to nie wiem na co liczyłam....na 20 stopni ? Zrobiłam więc mały rekonesans okolicy i porobiłam kilka zdjęć, do których ostatecznie nie byłam do końca przekonana i cieszyłam się jak dziecko kiedy na laptopie znalazłam zdjęcia lepsze tematycznie :P
Plener zimowy - w zasadzie to nie wiem na co liczyłam....na 20 stopni ? Zrobiłam więc mały rekonesans okolicy i porobiłam kilka zdjęć, do których ostatecznie nie byłam do końca przekonana i cieszyłam się jak dziecko kiedy na laptopie znalazłam zdjęcia lepsze tematycznie :P
Poza tym okolica piękna zwłaszcza kiedy sypnęło śniegiem, stopniało, padało i znowu sypnęło śniegiem i zamarzło. :)
Zanim przystąpiłam do jakiejkolwiek pracy musiałam oczywiście zorganizować sobie miejsce, które mogłabym zostawić w każdej możliwej chwili, w każdym możliwym stanie.
Takie sprzątanie kiedy praca nie jest jeszcze ukończona nie działa na mnie zbyt mobilizująco. :P W zasadzie to wolę w ogóle nie sprzątać kiedy mam szał na malowanie. Bo jak uprzątnę to potem mi szkoda wszystkiego brudzić na nowo :P No bo przecież tyle się namęczyłam aby się błyszczało i jak tu tak znowu brudzić? :P
Na rozgrzewkę inteligentnie wybrałam sobie skomplikowany zameczek w Chillon, nieważne czy należał do Koszarawskiego pejzażu czy nie, nad którym ślęczałam ze dwa dni i trochę. Oczywiście pomijając czas oglądania Igrzysk Olimpijskich :P No i może Wojen Magazynowych, w trakcie których bez opamiętania rozpychałam żołądek paluszkami i popijałam colą.

A kiedy skończyłam malować zamek ruszyło mnie sumienie po czym doszłam do wniosku, że tak nie można. Skoro już jestem na tym plenerze wypadałoby namalować coś, co ma choć najmniejszy z nim związek. :P Sięgnęłam więc po swoje zdjęcia i zaczęłam wybrzydzać ......
Po długim wybrzydzaniu postanowiłam dać szansę pobliskiej rzeczce. Lód który ją pokrywał wydawał mi się ciekawym rozwiązaniem malarskim, ale oczywiście zaczęło się fajnie a skończyło z uczuciem porażki. Choć mogą to być tylko moje indywidualne odczucia....Tak więc aby się trochę pocieszyć i podnieść na duchu wróciłam do malowania tematyki nie plenerowej. W międzyczasie powstał rynek w Sandomierzu i jeszcze jeden zameczek. Ale jako, że nie lubię się poddawać znowu podjęłam się tematyki plenerowo-pejzażowej po tym jak sypnęło nam śniegiem i zrobiło się wszędzie biało...Takie sprzątanie kiedy praca nie jest jeszcze ukończona nie działa na mnie zbyt mobilizująco. :P W zasadzie to wolę w ogóle nie sprzątać kiedy mam szał na malowanie. Bo jak uprzątnę to potem mi szkoda wszystkiego brudzić na nowo :P No bo przecież tyle się namęczyłam aby się błyszczało i jak tu tak znowu brudzić? :P
A kiedy skończyłam malować zamek ruszyło mnie sumienie po czym doszłam do wniosku, że tak nie można. Skoro już jestem na tym plenerze wypadałoby namalować coś, co ma choć najmniejszy z nim związek. :P Sięgnęłam więc po swoje zdjęcia i zaczęłam wybrzydzać ......
Ilościowo bez szczególnej rewelacji, ale poza malowaniem fajnie było po prostu pobyczyć się przed telewizorem i trochę poczytać. :) No i przede wszystkim odpocząć. Osobiście zdecydowanie wolę plenery letnie. Można posiedzieć sobie na łonie natury i przypadkowo zjarać się na raka zapominając o promieniach UV . A w sumie do lata to już niedaleko :)