sticky

  • szoping
  • deviantart

sobota, 16 grudnia 2017

Pastele Olejne Faber Castell Creative Studio

Dzisiejszy post związany jest z rysowaniem, ale niekoniecznie z poprzednią notatką, w której mowa była o temperówce. W tym przypadku temperówki się nie sprawdzą, zwłaszcza gdy mamy do czynienia z pastelami olejnymi. Dziś własnie napiszę parę słów, na temat pasteli olejnych firmy Faber Castell, które mogłam wypróbować dzięki autoryzowanemu sklepowi internetowemu Faber Castell. Nie przepadam za techniką pasteli olejnych, jednak z miłą chęcią podjęłam się wyzwania z nadzieją, że odkryję w sobie jakieś nowe umiejętności. Nie są to moje pierwsze pastele olejne, o których sporządzałam notatkę na blogu. Spory kawałek czasu temu miałam przyjemność zetknąć się z pastelami marki Campus, z których byłam bardzo zadowolona, o ile można być zadowolonym tworząc w technice, która nam nie sprzyja pod wieloma względami. Ale o wszystkich szczegółach, już za chwilę. 

Wygląd




Tradycyjnie zacznę od wizerunku opakowania. W moim posiadaniu znalazło się dosyć spore, zawierające aż 36 sztuk kolorowych pasteli.
Opakowanie jest koloru granatowego, wykonane z kartonu i składa się z dwóch części. 


Z tyłu, na opakowaniu, podane są informacje ogólne mówiące o możliwościach pasteli i jak możemy je wykorzystać, by uzyskać maximum tego, co oferują. Przede wszystkim jest tutaj mowa o:
  • Mieszaniu barw.
  • Technice malarskiej zwanej impastem. 
  • Malowaniu przy użyciu oleju lnianego.
  • Technice Mixed Media.
  • Technice Sgraffito.
  • Użyciu żelazka.

Wszystkie te punkty naturalnie omówię na tyle, na ile będę w stanie.
Na opakowaniu podana jest również  fabryczna kolorystyka, której tematykę poruszę nieco później.

Opakowanie jest zgrabnie, owinięte w dodatkową kartonową obwolutę, która chroni pudełko. Ogólnie rzecz ujmując, całość wygląda estetycznie i porządnie.

Zawartość

Zawartość prezentuje się równie przyjemnie. Spodnia część opakowania posiada plastikową wkładkę, w której znajdują się pastele. Barwy ułożone są kolorystycznie w trzech rzędach. Dostępność do produktu jest dobra, choć przy nowym opakowaniu trzeba użyć paznokcia lub nożyka, aby podważyć pojedynczą sztukę. Natomiast w trakcie użytkowania pastele się kurczą, więc i sięganie po nie, staje się wygodniejsze. 
Wewnątrz opakowania znajduje się dodatkowa pianka ochronna. Przyjemny dodatek, który sprawi, że pastele nie zabrudzą wnętrza.
Choć w moim przypadku to i tak się nie sprawdza, ponieważ tego typu dodatki, bardzo szybko gubię, a potem pudełko wygląda jak wygląda. 

Same pastele mają formę okrągłych sztyftów o długości 7 cm i 1 cm średnicy. Ścięte są płasko, z obu stron oraz owinięte papierową obwolutą, na której widnieje nie tylko nazwa firmy, ale także bardzo ważny numer danego koloru. Każdy odcień ma własny numer, dzięki któremu można go z łatwością znaleźć i uzupełnić w zestawie. 
Niestety nie jestem pewna czy pastele dostępne są na sztuki.  W zasadzie wszystko co ma numerki daje mi do zrozumienia, że można coś dostać również na sztuki. Jednak teoria ta, nie zawsze sprawdza się w praktyce. Przeszukałam cały internet i było mi trudno znaleźć sklep, który sprzedaje te pastele pojedynczo. Jeżeli, któreś z Was trafi kiedyś na taki sklep, to dajcie znać. Taka informacja każdemu się przyda. 

Kolorystyka


Muszę przyznać, że kolorystyka mnie urzekła. Jest ładna czysta i nasycona. Jednak pomiędzy kolorystyką  fabryczną ( z opakowania ), a tą którą wykonałam za pomocą zestawu, istnieją pewne różnice. Są bardzo niewielkie i mogą wynikać raczej z błędu w wydruku, niż większego nieporozumienia. Piszę o tym dlatego, że jeśli podczas kupowania sugerujecie się fabrycznym zestawem barw na opakowaniu, w tym przypadku lepiej powołać się na ten, który wykonałam ręcznie, z prostej przyczyny - jest  z życia wzięty. 

Jeżeli kolorystka jest słabo widoczna, plik można powiększyć.

Jak widać wszystkie numerki się zgadzają, nie tylko składem, ale i kolejnością. Na pastelach widnieją dokładnie te same  numery, jakie występują na opakowaniu. Więc gdzie te różnice ? Jeśli przyjrzymy się dokładnie odcieniom poszczególnych numerów i zestawimy je z wydrukiem, pojawiają się pewne niezgodności w obrębie odcieni. Numery, w których ta różnica jest wyraźnie widoczna to: 108, 130, 127, 130, 128, 171, 129. Kolory albo są od siebie różne, albo są jaśniejsze na wydruku, a ciemniejsze w rzeczywistości i na odwrót. Różnice rzucają się w oczy, szczególnie w przypadku koloru czerwieni, która na próbce z opakowania posiada odcień bardziej pastelowo malinowy.
Tak więc, w tym przypadku nie zawsze należy sugerować się kolorystyką z pudełka. Niezbędne kolory na pewno znajdują się w opakowaniu, w ładnych tonacjach oraz nasyceniu i to mogę Wam zagwarantować. A różnice występują z powodu błędu w wydruku, który i tak nigdy nie odda w pełni koloru widocznego w rzeczywistości. Oczywiście ta niezgodność kolorystyczna nie musi być regułą. Inne pudełka mogą posiadać prawidłowo wydrukowaną kolorystykę, która faktycznie znajduje się w środku. Gdyby jednak coś było nie tak, zawsze możecie powołać się na moje próbki.
Wykonałam również zestawienie kolorystyczne innych pasteli olejnych, które posiadam i których używałam. Są to pastele olejne Campus oraz Pentel.  Chciałam przekonać się o tym, jak radzą sobie pod kątem nasycenia. Tradycyjnie skupiłam się na odcieniach czerwieni i muszę przyznać, że wszystkie pastele wypadły w tym teście bardzo dobrze.  Rożnica natomiast pojawiła się w obszarze miękkości sztyftów. Okazało się że pastele Pentel oraz Faber Castell mają bardzo podobną miękkość. Natomiast Campus, są nieco twardsze. W skali twardości od 1-3 Faber Castell oraz Pentel dostały najwyższą punktację w miękkości, natomiast Campusy średnią.
Proszę nie sugerować się odcieniami prezentowanych pasteli. Użyłam sztyftów wybiórczo głównie po to, by była widoczna przynależność określonej marki do próbek.

Charakterystyka


Teraz napiszę parę słów na temat charakteru pasteli, który ściśle przekłada się na stronę praktyczną. Bo to, jak zachowują się produkty w trakcie pracy oraz jakie dają nam możliwości, jest równie istotne jak sama kolorystyka. Ogólnie pastele olejne przypominają nieco kredki świecowe, jednak są od nich znacznie miększe. Ale gdyby zestawić kilka różnych firm, na pewno dostrzeżemy między nimi pewne różnice, które będą charakterystyczne tylko dla pasteli olejnych.
Ogólnie, przy mocnym docisku, pastele olejne zostawiają gładką plamę, natomiast  przy delikatnym rysunku, same nie są w stanie dobrze pokryć kartki, więc pozostawiają wyraźne pory. Na próbce można dobrze zaobserwować to zjawisko. Po lewej - ślad mocnego docisku, a po prawej - słabego. To samo dzieje się w przypadku pasteli olejnych Faber Castell i jest to zupełnie normalne. 


Podobnie jak w przypadku innych firm, również i tutaj mamy do czynienia ze sztyftami. Sztyfty niestety są trudne w użytkowaniu, ponieważ trudno za ich pomocą dobrze odtworzyć detale. Koncentrując się tylko na technice rysunkowej, konieczne jest użycie większego formatu. Tylko wtedy dobrze odtworzymy szczegóły.
Jednak pastele olejne oferują również inne możliwości, dzięki którym używanie małych formatów, może stać się przyjemniejsze.
W tym przypadku mamy kilka opcji, z których warto skorzystać. Jest o nich wzmianka na opakowaniu, więc pozwolę sobie wszystko po kolei omówić. Zacznę od rzeczy oczywistej, jaką jest mieszanie barw. 

Mieszanie barw jest podstawą podczas rysowania czy malowania. To potrafią wszystkie kolorowe techniki, choć w niektórych przypadkach może to być nieco utrudnione, przez indywidualny charakter danego produktu. W przypadku pasteli Faber Castell, żadne problemy nie występują. Kolory miksują się ze sobą bardzo ładnie. Zresztą wszystko widoczne jest obok.

Tworząc pastelami olejnymi należy jednak ograniczyć ilość nakładanych warstw, podczas tworzenia metodą rysowania. Zbyt duża ich ilość sprawi, że poszczególne kolory mogą mieć problem  z pozostawianiem śladów lub ich intensywność osłabnie.

Impast jest techniką malarską, która polega na nakładaniu farby grubą warstwą, za pomocą pędzla albo szpachelki tak, by osiągnąć na obrazie fakturę. Pastele olejne dobrze radzą sobie w tej technice. Niestety trudno jest je rozetrzeć pędzlem. Natomiast ze szpachlą współpracują bardzo dobrze i można to wykorzystać w swoich pracach.


Malowanie
 to kolejny sposób, by urozmaicić sobie pracę z pastelami. Można je bowiem rozpuszczać, za pomocą oleju lnianego. Jednak olej lniany nie jest jedynym medium, którego używa się do rozrabiania farb olejnych. Dlatego też użyłam terpentyny bezzapachowej, którą najczęściej stosuję z farbami. Farby rozpuściły się idealnie.
Sgraffito polega na pokrywaniu muru cienkimi warstwami barwnego tynku, a następnie wyskrobywaniu rysunku w warstwie zewnętrznej. Dzięki temu odsłania się barwa warstwy spodniej. W tym przypadku pokrywamy pastelą papier, by następnie móc wyskrobać konkretny motyw. Dodatkowo metodę tę możemy połączyć z kolorowym papierem lub innymi mediami. Działa!


Motyw z żelazkiem niestety u mnie nie "przeszedł", ponieważ nie chciałam brudzić sobie sprzętu, z obawy przed niedoczyszczeniem ( mam dużo białych rzeczy). Natomiast w praktyce metoda roztapiania żelazkiem z pewnością się sprawdzi. Żelazko potrafi roztopić wiele rzeczy, więc dlaczego nie miękką pastelę?
W  przypadku mieszania pasteli z innymi technikami, trudno było mi wpaść na konkretny przykład wykorzystania, pod tym względem, ich umiejętności. Po prostu rzadko ich używam. W moim przypadku mixed media, ograniczają się bardziej do obszaru rysunkowego w sensie dosłownym. Ale niezależnie od tego wierzę, że pastele te można wykorzystać na wiele sposobów. Myślę, że można je połączyć z kredkami, pastelami suchymi, farbami akrylowymi czy akwarelowymi. Możliwości jakie oferują są spore więc i zakres pomysłów może być nieskończony.

Praca z Pastelami


Trudno mi się również określić, czy praca z pastelami jest przyjemna czy nie. To technika specyficzna i wiem, że wielu z Was podziela moje zdanie. Natomiast podjęłam się wyzwania, ponieważ ostatnim razem miałam bardzo przyjemne doświadczenia z pastelami Campus. Oczywiście na tyle, na ile doświadczenie z pastelami olejnymi może być dla mnie przyjemne. Wiem również, że są wśród Was i tacy, którzy w tej technice czują się jak ryba w wodzie. Takim to ja zazdroszczę...

Jeżeli jednak miałabym wydać subiektywną opinię, śmiało stwierdziłabym, że jestem zwolenniczką twardszych pasteli olejnych. Dlatego o wiele lepiej rysowało mi się pastelami Campus. Wydając jednak opinię obiektywną muszę przyznać, że w przeciwieństwie do Campusów pastele olejne Faber Castell dają więcej możliwości.
Których zresztą nie wykorzystałam, ponieważ nie czuję się artystyczną kombinatorką, a kolaże rzadko kiedy mnie fascynowały. Pracę tworzyłam w tradycyjnej rysunkowej technice, ale pozwoliłam sobie zastosować nieco inne  metody, które znacznie ułatwiły mi działanie, takie jak rozcieranie palem. Które jest zresztą bardzo charakterystyczne dla pasteli suchych. Sposób ten daje bardzo przyjemne rezultaty, choć wymaga nieco wysiłku i nałożenia większej ilości pigmentu. Z pewnością pomaga zniwelować tworzące się na rysunku pory, ale również wygładzić inne nierówności.

Pastele te lubią się złuszczać i podczas rysowania zostawiają na powierzchni drobinki pigmentu, które warto na bieżąco zbierać, ponieważ możemy przez przypadek roznieść je w niewłaściwe miejsce. Czasem potrafią się przykleić do sztyftu. Gdy tworzymy w ciemnych kolorach, nie robi to większej różnicy, ale gdy taki sztyft przenosimy na jasne partie, warto go przedtem oczyścić chusteczką.


Wszelkie błędy można naprawić za pomocą nożyka do papieru. Wystarczy delikatnie zeskrobać pastele z kartki i wypełnić daną powierzchnię na nowo kolorem. Niestety trzeba to zrobić ostrożnie i niezbyt inwazyjnie. Ponieważ jeżeli ściągniemy zbyt wiele warstw, ciężko będzie potem te braki wypełnić. Wtedy najlepszą metodą będzie zastosowanie impastu. Wystarczy ukruszyć nieco pastele i szpachelką zakleić wydrapane miejsce.




Niestety każde pastele olejne bardzo brudzą,  a pastele Faber Castell nie stanowią żadnego, w tym przypadku, wyjątku. To ogólna cecha charakterystyczna.
Dlatego warto zawsze mieć obok chusteczkę lub ręczniki papierowe i na bieżąco oczyszczać nie tylko sztyfty, ale i dłoń aby zachować pełną estetykę pracy.

Podsumowanie


Pomijając wszystkie "lubię" i "nie lubię", uważam że pastele Faber Castell są bardzo fajne. W porównaniu z Pentelem posiadają znacznie większe sztyfty, dlatego też są bardziej wydajne. Ich kolorystyka jest równie intensywna i oferują spore możliwości pod względem wykorzystania. Cała reszta to cechy przynależne technice, czyli zupełnie niezależne od marki produktu. I właśnie dotarliśmy do momentu, w którym zaczyna się "lubię i "nie lubię". Pomimo, że praca z pastelami przebiegła bez większego stresu i pomyłek, z ostatecznego rezultatu nie jestem do końca zadowolona. Nie każde zdjęcie będzie nadawało się do odtworzenia, w danej technice i w konkretnym formacie. Pod tym względem uważam, że niestety źle wybrałam.  
Produkt, jak zwykle podlinkowałam, na wypadek gdybyście byli zainteresowani kupnem. Opakowania dostępne są w wersji 12, 24 i 36 sztuk. Mogą różnić się między sobą grafiką opakowania, ale to jest ten sam produkt. 
 Pastele Olejne 12 sztuk   Pastele Olejne 24 sztuki
 Pastele Olejne 36 sztuk

6 komentarzy:

  1. Lubię tu zaglądać:) Piszesz o technikach, o których często nie mam pojęcia. Tym razem nie wiedziałam, że pastele i olej lub terpentyna dają taki efekt:)
    Dziękuję :)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo, że do mnie zaglądasz!
      Ogólnie, nie wiem czy wszystkie pastele olejne lubią się łączyć z mediami do farb olejnych ale Faber Castell i Pentel na pewno :)
      Nie ma za co!
      Pozdrawiam również!

      Usuń
  2. Pastele olejne są dosyć ciężkie i nie wszystkie sposoby malowania nimi są znane. Zaciekawiłaś mnie tym, jak na róże sposoby można ich użyć. Bardzo fajna praca!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mogłam pomóc! ;)
      Bardzo dziekuję!

      Usuń
  3. Wyjadą się całkiem fajne. Nie przepadam za pastelami olejnymi Ale te mają coś w sobie ze bym je chętnie wyprobowala ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również odniosłam podobne wrażenie gdy trafiły w moje ręce. Dlatego pomimo mojej niechęci do tej techniki postanowiłam je wypróbować ;)

      Usuń

----