Wypalamy w piecu po raz kolejny :)
Będąc w temacie techniki witrażowej chciałabym zaprezentować jeszcze jedną pracę, którą darzę ogromnym sentymentem. :) Niestety projekt wstępny mi się nie zachował. Przeszukałam cały dom i odwróciłam wszystko do góry nogami, nawet czary nie pomogły, tak więc prawdopodobnie mógł się ostać w licealnej teczce witrażowej. No chyba, że mi diabeł gdzieś go nakrył ogonem i się ze mnie teraz śmieje. Trzymam jednak wszystkie swoje prace w jednym miejscu, tak więc stawiam na pierwszą opcję....niestety.
Tym razem będzie mniej mangowo. W zasadzie projekt wstępny wykonywałam pastelami suchymi, na niewielkim formacie, akurat w takich kolorach, że podświetlony witraż mieni się ciepłymi barwami i daje przyjemny klimat i atmosferę :)
Tym razem będzie mniej mangowo. W zasadzie projekt wstępny wykonywałam pastelami suchymi, na niewielkim formacie, akurat w takich kolorach, że podświetlony witraż mieni się ciepłymi barwami i daje przyjemny klimat i atmosferę :)
W tej pracy już musiałam włożyć więcej wysiłku. Poza konturem doszły wielokrotne nakładania barw, a co za tym idzie wielokrotne wypalania w piecu. Przede wszystkim w przeciwieństwie do pracy poprzedniej witraż został podzielony na kilka części tak, by lepiej się prezentowały i odznaczały. Najbardziej z wszystkich elementów podobają mi się włosy, jako że są moim fetyszem :P Resztę zapewne mogłabym teraz ulepszyć i poprawić. No niestety jest już to nie możliwe. Ogólnie rzecz biorąc praca wisiała mi przez jakiś czas przy oknie na karniszu. Dopóki nie spadła na podłogę w środku nocy. A ja myślałam, że dostanę zawału. Raz, że z samej usterki jaka mogłaby się pojawić a dwa, że w środku nocy ogromny hałas raczej do snu nie kołysze. Na szczęście nic się nie stało, a przyczyną wypadku był sznurek, który bestialsko postanowił się urwać. W chwili obecnej praca oczywiście trzymana jest w bezpiecznym miejscu z braku miejsca.
W mieszkaniu mam wiele witraży, niestety nie metodą wypalania w piecu, a tym bardziej nie wiszą przy oknie, ponieważ za bardzo nie mam gdzie tego powiesić. Poza tym mieszkanie na parterze, ciągłe użeranie się z żaluzjami, co by to nikt nie zaglądał do środka, i takie tam. Tak więc cieszę się z witraży, ale głównie metodą Tiffanyego,które spełniają bardziej praktyczno -użytkowe funkcje ;) Wkrótce je zresztą zobaczę, bo kończy się powoli urlop :/. A najgorszy jest powrót do rzeczywistości.....
Przyznam, że nie mam zielonego pojęcia o witrażach, ale po ludzku mi się bardzo podoba.Ja lubię takie artystyczne, zwiewne, fantastyczne rzeczy.
OdpowiedzUsuń~glamonik
Dziękuję ! Cieszę się, że moja praca nacieszyła czyjeś oczy ;)
UsuńNie mogę się napatrzeć, wszystko w tej pracy jest świetne: barwy, wykonanie, sam pomysł...No urzekło mnie po prostu :>
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję ! Choć to stara praca i teraz wiem co bym ulepszyła, co dodała...Ale zestawienie barw faktycznie i mnie trzyma do tej pory. Raz jeszcze dziękuję :)
Usuń