Witam wszystkich cieplutko! Ostatnim razem pisałam notatkę na temat farb akwarelowych i dzisiaj będzie powtórka z rozrywki, z małą, drobną różnicą. Tym razem nie będę pisać o akwarelach w kostkach, bo po co się powtarzać, lecz o akwarelach w pastylkach. Mogłabym je również nazwać akwarelami w plastrach, aczkolwiek tą wersje nazwy zostawiłabym dla okrągłych opakowań, które przypominają plastry miodu. Tak więc, to opakowanie i tą wersję akwarelek, będę nazywać farbami w pastylkach. W ten sposób łatwiej będzie mi również przyporządkować produkt do menu.
Zacznę może od ustalenia pewnych faktów. Dlaczego te farby? Przede wszystkim postanowiłam je sprawdzić i przekonać się jakie są ich możliwości. Od dłuższego czasu zalegały mi w szufladzie i przyznam, że trochę mnie kusiły, zwłaszcza ich soczyste kolory. Wygląd
Tradycyjnie zacznę od opakowania, które w tym przypadku jest plastikowe. Fabrycznie zapakowane jest dodatkowo w kartonową obwolutę, charakterystyczną dla firmy Koh-I-Noor. Poza tym wszystko wygląda czysto, estetycznie, a okrągłe pastylki dodają całości klasycznego charakteru. Przypominają stare opakowania, szkolnych farb akwarelowych.
Opakowanie składa się z dwóch części, połączonych ze sobą na zawiasach. Część spodnia jest czarna i mieści w sobie zestaw dwunastu podstawowych kolorów, wraz z trzynastą - tubką białej farby. Część wierzchnia jest przezroczysta i ładnie uwydatnia zawartość.
Całość zamykana jest na zatrzask, który solidnie trzyma zawartość w środku. Pudełko jest odpowiednio dopasowane do zawartości, która nie przemieszcza się, niezależnie od położenia opakowania. Jego wymiary wynoszą: 10 x 23,2 x 2cm.
Zawartość
Wewnątrz opakowania znajdują się akwarelowe pastylki. Jest ich dokładnie dwanaście. To niewiele, ale kolory dobrane są tak, aby można było wykonać wiele ciekawych prac, o rożnej tematyce i kolorystyce. Przy odpowiedniej znajomości mieszania barw, taka ilość kolorów nie powinna sprawiać problemów.
Każda barwa umieszczona jest w plastikowym module. Ma okrągły kształt o średnicy 30 mm.
Moduły można oczywiście z łatwością wyjmować, przemieszczać, zamieniać kolejnością. Dzięki temu jesteśmy w stanie również utrzymać czystość opakowania.
Niestety opakowanie sprzedawane jest w całości, z gotowym zestawem kolorów. Farby te, w przeciwieństwie do kostek, nie są dostępne na sztuki.Kolorystyka
Tak jak już wcześniej pisałam, w opakowaniu mamy 12 kolorów w pastylkach oraz jedną tubkę białej farby. Krążki wyglądają ładnie i estetycznie. Kolory wydają się nasycone, ale żeby przekonać się o tym jak prezentują się w rzeczywistości, tradycyjnie wykonałam próbki i zestawiłam z oryginalnym zestawem kolorów.
Jak widać kolory są ładne, nasycone. Zdecydowanie zgodne są ze swoimi odpowiednikami w modułach. By otrzymać dodatkowe informacje, próbki zestawiłam z kolorystyką farb w kostkach, tej samej firmy. Poniżej próbki kolorystyczne akwareli w kostkach - Mondeluz.
Różnica między jedną kolorystyką a drugą, jest na prawdę niewielka. Farby w pastylkach mogą wydać się odrobinę słabsze w nasyceniu, ale mimo wszystko wyglądają na prawdę nieźle, biorąc pod uwagę, że zestawiamy je z farbami o charakterze profesjonalnym.
Również plama barwna wygląda bardzo dobrze, nie tylko kolorystycznie, ale także w zakresie technicznym. Farby dobrze się rozpuszczają i dają ładne efekty. Niestety w trakcie pracy i mieszania barw, efekty te ulegają niewielkim zakłóceniom. Ale o tym później.
Dodatkowo dwanaście kolorów w zupełności wystarczy, aby stworzyć coś ciekawego. Kolorystyka dobrana jest odpowiednio do uniwersalnego użytkowania zestawu. Tak więc, przy odpowiedniej wiedzy dotyczącej mieszania barw, można użyć ich do malowania pejzaży, portretów czy martwej natury.
Teraz chciałabym napisać parę słów o rzeczach, które mnie bardzo zadziwiły i które tak na prawdę wyszły na światło dzienne, podczas pracy z zestawem. O pracy z farbami będę pisać za chwilę. Teraz jeszcze opowiem o samych farbach oraz ich pigmencie.
Zacznę może od stwierdzenia rzeczy oczywistej. Farby nie trzymają się zbyt dobrze papieru. Zauważyłam to w trakcie malowania. Ulegają zatarciom, a na dłoni może zostać silny kolorystyczny ślad, tak jak dzieje się to w przypadku pracy z ołówkami. Farba z łatwością ulega procesowi pocierania. Pigment schodzi częściowo z papieru. Wniosek nasuwa się jeden. Farby nie są trwałe, tak jak Mondeluzy w kostkach.
Kolejna kwestia jest ściśle związana z trwałością farb. Wiedzę na ten temat zyskałam dosłownie przez przypadek, w trakcie użytkowania płynu maskującego. Już pomijając fakt, że farby z nim nie współpracują i nawet przy delikatnym ściąganiu schodzą z kartki, są również mało odporne na gumkę do mazania. Która zresztą jest jednym z przyborów, służących do ściągania płynu maskującego. Drugim jest palec. Tak więc palcem rozmażemy pigment, a gumką go zmażemy. Wniosek jest tylko jeden. Aby uniknąć jednej i drugiej czynności, nie warto, w tym przypadku, używać płynu masującego.
Jednak, im więcej farby, tym trudniej ją zmazać i na odwrót.
Teraz muszę napisać parę słów na temat konsystencji farb. Do tej pory przyzwyczajona byłam do twardych farb akwarelowych Mondeluz, w przypadku których konsystencja farby nie gęstnieje pod wpływem dużej ilości wody, spływającej z pędzelka. W przypadku farb w pastylkach, farba nieco gęstnieje, przez co przypomina rozrobioną farbę temperę.
Jaki to ma związek z praktyką? Dosyć spory. Ale o tym za chwilkę.
Również plama barwna wygląda bardzo dobrze, nie tylko kolorystycznie, ale także w zakresie technicznym. Farby dobrze się rozpuszczają i dają ładne efekty. Niestety w trakcie pracy i mieszania barw, efekty te ulegają niewielkim zakłóceniom. Ale o tym później.
Dodatkowo dwanaście kolorów w zupełności wystarczy, aby stworzyć coś ciekawego. Kolorystyka dobrana jest odpowiednio do uniwersalnego użytkowania zestawu. Tak więc, przy odpowiedniej wiedzy dotyczącej mieszania barw, można użyć ich do malowania pejzaży, portretów czy martwej natury.
Charakterystyka Farb
Teraz chciałabym napisać parę słów o rzeczach, które mnie bardzo zadziwiły i które tak na prawdę wyszły na światło dzienne, podczas pracy z zestawem. O pracy z farbami będę pisać za chwilę. Teraz jeszcze opowiem o samych farbach oraz ich pigmencie.
Zacznę może od stwierdzenia rzeczy oczywistej. Farby nie trzymają się zbyt dobrze papieru. Zauważyłam to w trakcie malowania. Ulegają zatarciom, a na dłoni może zostać silny kolorystyczny ślad, tak jak dzieje się to w przypadku pracy z ołówkami. Farba z łatwością ulega procesowi pocierania. Pigment schodzi częściowo z papieru. Wniosek nasuwa się jeden. Farby nie są trwałe, tak jak Mondeluzy w kostkach.
Kolejna kwestia jest ściśle związana z trwałością farb. Wiedzę na ten temat zyskałam dosłownie przez przypadek, w trakcie użytkowania płynu maskującego. Już pomijając fakt, że farby z nim nie współpracują i nawet przy delikatnym ściąganiu schodzą z kartki, są również mało odporne na gumkę do mazania. Która zresztą jest jednym z przyborów, służących do ściągania płynu maskującego. Drugim jest palec. Tak więc palcem rozmażemy pigment, a gumką go zmażemy. Wniosek jest tylko jeden. Aby uniknąć jednej i drugiej czynności, nie warto, w tym przypadku, używać płynu masującego.
Jednak, im więcej farby, tym trudniej ją zmazać i na odwrót.
Teraz muszę napisać parę słów na temat konsystencji farb. Do tej pory przyzwyczajona byłam do twardych farb akwarelowych Mondeluz, w przypadku których konsystencja farby nie gęstnieje pod wpływem dużej ilości wody, spływającej z pędzelka. W przypadku farb w pastylkach, farba nieco gęstnieje, przez co przypomina rozrobioną farbę temperę.
Jaki to ma związek z praktyką? Dosyć spory. Ale o tym za chwilkę.
Praca z farbami
Biorąc pod uwagę charakterystykę farb, praca z nimi mnie zaskoczyła, ale trudno jest mi się określić czy na TAK, czy na NIE. Mają one swoje plusy i minusy, w zależności od tego kto ich używa oraz preferowanej techniki pracy. Z kolei niektóre rzeczy, nie mają w ogóle nic wspólnego ze stosowaną techniką, za to i tak są ściśle związane z praktyką.
Zacznę może od tego, jakie było moje zdziwienie, kiedy użyłam po raz pierwszy białą farbę w tubce.
Spodziewałam się sporej ilości, bo choć tubka sama w sobie nie jest duża, to jednak posiada swoją objętość. Niestety, nie została ona w pełni wykorzystana. Tak na prawdę, wykorzystane zostało 10 % jej możliwości, reszta to po prostu powietrze. Zresztą wszystko widać na zdjęciu.
Nie piszę tego aby kogoś zniechęcać, ani oczerniać produkt, bo przecież mnie znacie i wiecie, że zawsze staram się we wszystkim dostrzec pozytywy. Tym razem jednak albo miałam pecha i trafiłam na felerne opakowanie, albo to standard w przypadku tego typu farb akwarelowych. Białego koloru jest zdecydowanie za mało.
Nie piszę tego aby kogoś zniechęcać, ani oczerniać produkt, bo przecież mnie znacie i wiecie, że zawsze staram się we wszystkim dostrzec pozytywy. Tym razem jednak albo miałam pecha i trafiłam na felerne opakowanie, albo to standard w przypadku tego typu farb akwarelowych. Białego koloru jest zdecydowanie za mało.
Teraz wrócę na chwilę do gęstej konsystencji farb, o czym wspominałam już w zakresie charakterystyki. Na początku byłam z tego powodu niezwykle uradowana. Gęsta farba to sporo pigmentu, więc nasuwał się prosty wniosek - będą piękne rozlewane efekty.
Niestety ta ilość pigmentu przeniesiona na papier, zamiast się rozpłynąć i rozpuścić, zaczęła kruszeć. Podczas lawowania pigment zachowywał się normalnie, natomiast chwilę później, na kartce pojawiły się drobinki farby, których trudno było się pozbyć.
Aby tego uniknąć, najlepiej dodawać do palety mniej farby, a więcej wody.
Zastanawiam się również dlaczego taka sytuacja miała miejsce, bo przecież plama barwna na próbce rozpuściła się pięknie i bez żadnych problemów. Mogę jedynie przypuszczać, że wszystko zrodziło się w momencie mieszania ze sobą kolorów i że to właśnie było głównym powodem wyżej opisanego incydentu.
Tak więc, im więcej farby, tym trudniej ją zmazać i na odwrót. Ale im więcej farby, tym bardziej ona kruszeje, więc sytuacja zaczyna się nieco komplikować. Co wcale nie znaczy, że nie można z tego wybrnąć obronną ręką.
Aby tego uniknąć, najlepiej dodawać do palety mniej farby, a więcej wody.
Zastanawiam się również dlaczego taka sytuacja miała miejsce, bo przecież plama barwna na próbce rozpuściła się pięknie i bez żadnych problemów. Mogę jedynie przypuszczać, że wszystko zrodziło się w momencie mieszania ze sobą kolorów i że to właśnie było głównym powodem wyżej opisanego incydentu.
Tak więc, im więcej farby, tym trudniej ją zmazać i na odwrót. Ale im więcej farby, tym bardziej ona kruszeje, więc sytuacja zaczyna się nieco komplikować. Co wcale nie znaczy, że nie można z tego wybrnąć obronną ręką.
Kolejną, małą niespodzianką, jest możliwość ponownego rozpuszczenia pigmentu, po jego wyschnięciu. Tak więc, jeżeli wcześniej otrzymaliśmy efekt kruszenia, który zdążył zaschnąć na papierze, można to naprawić za pomocą pędzelka z wodą. Efekt kruszenia zniknie, ale niestety zmieni to wtedy charakter oraz efekty wizualne pracy.
Ponowne rozpuszczanie się pigmentu, stwarza także inne problemy. Kolejna nakładana warstwa, może nieco rozpuścić spodnią, w efekcie czego otrzymamy nieco inne efekty kolorystyczne od zamierzonych. Czasem jednak taka możliwość sprawia, że naszej pracy wychodzi to na dobre. Myślę, że wszystko zależy od tego jak malujemy i co.
Teraz ponownie wrócę do tematu, który bardzo mnie zabolał. Farby nie chcą zbytnio współpracować z płynem maskującym. Posiadają bardzo słabą przyczepność do podłoża. Podczas ściągania płynu maskującego ( gumką do mazania ) ściągnęłam również pigment z kartki. I to nie jest wina tylko płynu maskującego, ponieważ gumką pocierałam również powierzchnie, które nie były nim pokryte. Zresztą w charakterystyce dobrze opisałam ten problem.
Tak więc, wokół budynków wytworzyła mi się biała aureola, przez co zmuszona byłam retuszować całe, zniszczone powierzchnie nieba. Było to dla mnie nie lada wyzwaniem. Uzyskać podobna barwę tak, by zlała się i stopiła z resztą kolorystyki nieba, jest niezwykle trudne w przypadku akwareli.
Biorąc pod uwagę, że płyn maskujący jest podstawowym narzędziem używanym w tej technice, nie mogę przyznać farbom, pod tym względem, wysokiej punktacji. Według mnie, współpraca z płynem maskującym to podstawa. Farby akwarelowe, które można ściągnąć z papieru, za pomocą gumki do mazania, lub zwyczajnie rozpuścić je ponownie wodą, nie są zbyt trwałe. To niestety wyklucza je z grupy farb profesjonalnych. Ale z drugiej strony daje spore możliwości osobom, które dopiero rozpoczynają swoją naukę i popełniają sporo błędów w tej technice. Możliwość korygowania błędów, podczas malowania farbami akwarelowymi, to ogromny plus jeżeli patrzymy na to przez pryzmat nauki i zdobywania doświadczenia.
Tak więc, wokół budynków wytworzyła mi się biała aureola, przez co zmuszona byłam retuszować całe, zniszczone powierzchnie nieba. Było to dla mnie nie lada wyzwaniem. Uzyskać podobna barwę tak, by zlała się i stopiła z resztą kolorystyki nieba, jest niezwykle trudne w przypadku akwareli.
Biorąc pod uwagę, że płyn maskujący jest podstawowym narzędziem używanym w tej technice, nie mogę przyznać farbom, pod tym względem, wysokiej punktacji. Według mnie, współpraca z płynem maskującym to podstawa. Farby akwarelowe, które można ściągnąć z papieru, za pomocą gumki do mazania, lub zwyczajnie rozpuścić je ponownie wodą, nie są zbyt trwałe. To niestety wyklucza je z grupy farb profesjonalnych. Ale z drugiej strony daje spore możliwości osobom, które dopiero rozpoczynają swoją naukę i popełniają sporo błędów w tej technice. Możliwość korygowania błędów, podczas malowania farbami akwarelowymi, to ogromny plus jeżeli patrzymy na to przez pryzmat nauki i zdobywania doświadczenia.
Podsumowanie
Praca z farbami jest całkiem przyjemna i myślę, że i moja wyglądałaby zupełnie inaczej gdybym wiedziała na ich temat to, co wiem teraz. Przede wszystkim nie współpracują z płynem maskującym, nie są trwałe i można je skorygować gumką do mazania. Można je również ponownie rozpuścić wodą, pod warunkiem, że wcześniej nałożymy nadmiar pigmentu. Poza tym dają ciekawe i ładne efekty. Niestety, jako że jestem zbyt przyzwyczajona do komfortowej pracy z farbami Mondeluz w kostkach, trudno było mi przywyknąć do zmian jakie wprowadziły akwarele w pastylkach. Co do niektórych w ogóle się nie przekonam, ponieważ praca z akwarelami bez pomocy płynu maskującego, jest znacznie bardziej uciążliwa. Ale mimo wszystko uważam, że z odpowiednim podejściem i techniką, można za pomocą tych akwareli wyczarować bardzo ciekawe obrazy. Uważam, że są godne uwagi, zwłaszcza pod względem kolorystyki, która jest nasycona i na prawdę ładna. Z pewnością można je polecić osobom "raczkującym" w technice akwarelowej, które często jeszcze popełniają błędy, ale uważam że i profesjonaliści doskonale sobie z nimi poradzą. Mają parę wad, które tak na prawdę można zamienić w zalety. Ale zanim się zdecydujecie na ich zakup, przemyślcie sprawę i zastanówcie się, co jest Waszym zdaniem zaletą, a co wadą i na tej podstawie podejmujcie decyzję ;).
Jeżeli jesteście zainteresowani kupnem, podlinkowałam produkt.
Podobne farbki są obecnie dostępne w lidlu. :D Kupiłam je ale jeszcze nie wypróbowałam, jestem ciekawa czy to podobny produkt, poza wyglądem wizualnym, bo ma fajne opakowanie i więcej kolorów niż wersja z KIN. :D
OdpowiedzUsuńMyślę, że różnica będzie dostrzegalna dopiero w trakcie pracy. Daj znać gdy już wypróbujesz ;)
UsuńDaję znać. Dalej można je dostać więc się nie spóźniłam. Na pewno są trwalsze bo kiedy już wyschną to wymazywanie gumką raczej nie wchodzi w grę. :D
UsuńBędę musiała je wypróbować. Dziękuję za info ;)
Usuń