Jakiś czas temu miałam okazję zakupić zestaw kredek, który nie kosztował zbyt wiele, a który mnie zaintrygował. Efekty pracy mogliście już podziwiać na moich social mediach - facebooku, tudzież instagramie. Naturalnie mowa tutaj o kredkach Astra Prestige. W związku z tym nie będę owijać w bawełnę i dzisiaj przedstawię artystyczną wersję tych kredek, liczącą 36 kolorów. Jestem pewna, że wielu z Was już miało do czynienia z tymi kredkami i jestem ciekawa, czy moje spostrzeżenia pokryją się z Waszymi. Do dzieła!
Opakowanie i zawartość
Opakowanie jest metalowe. Wieko jak i spód połączone są zawiasami. Grafika jest estetyczna, a jednym z jej elementów jest charakterystyczny wiatrak. Opakowanie jak i grafika pozwala odróżnić wersję artystyczną od tej zwykłej, w żółtym kartonie.
Niestety na opakowaniu nie ma umieszczonych próbek kolorystycznych, które umożliwiają identyfikację odcieni umieszczonych w zestawie. Jest natomiast zdjęcie pełnego kompletu kredek, co daje nam podgląd na to, jakie kolory możemy znaleźć w pudełku.
Niestety na opakowaniu nie ma umieszczonych próbek kolorystycznych, które umożliwiają identyfikację odcieni umieszczonych w zestawie. Jest natomiast zdjęcie pełnego kompletu kredek, co daje nam podgląd na to, jakie kolory możemy znaleźć w pudełku.
Zawartość opakowania to 36 kredek. Na zdjęciu kredki są już po pierwszym użyciu, bo zapomniałam zrobić zdjęcie przed. Gdy spojrzymy na grafity, kolorystyka wydaje się boska. Ogólnie rzecz biorąc taka też była w praktyce, ale pojawiły się w tym zestawie pewne niedociągnięcia, pod kątem doboru kolorów, które utrudniły mi znacznie pracę. Napiszę o tym jednak później.
Charakterystyka i wygląd
Producent podaje, że kredki wykonane są z drewna cedrowego. To dobry gatunek drewna, dosyć odporny na czynniki zewnętrzne. Jest miękki, lekki i trwały. To sprawia, że trzony dobrze się ostrzą i jednocześnie chronią grafity. W związku z tym nie miałam również problemów z grafitami. Nie łamały się.
Wygląd tak na prawdę nie jest do końca istotny, ale czasem wpływa na wybór tego, czy innego produktu, dlatego parę słów o tym napisać muszę.
Trzony kredek są okrągłe, a ich mniejsza połowa lakierowana jest w kolorze grafitu danej kredki.
Trzony kredek są okrągłe, a ich mniejsza połowa lakierowana jest w kolorze grafitu danej kredki.
Same zakończenia posiadają kolor dosyć intensywnej żółci, co z estetycznego punktu widzenia kłuci się, według mnie, z niektórymi kolorami lakieru. Kolor żółty nie jest raczej kolorem uniwersalnym, który będzie pasował do wszystkiego co "mamy w szafie". W moim osobistym odczuciu trochę to psuje wygląd kredek i sprawia, że wyglądają jak z niższej półki.
Fakt, że kredki nie należą do najdroższych sprawia, że wygląd trzonów podniósłby nieco ich rangę. Tak sobie myślę, że gdyby zamiast żółtego dać na przykład kolor biały, który już i tak widnieje na trzonie w postaci napisów i paska, bądź zalakierować końcówkę w całości kolorem grafitu....nie wyglądałoby to lepiej?
W grafice i projektowaniu jest taka zasada: "mniej znaczy więcej". Nawet w stylistyce dopuszcza się do dwóch kolorów, max trzech. Ten trzeci to taki akcent w postaci dodatków ( buty, torebka :P ). Tutaj zrobiły się już cztery: kolor trzonu, kolor napisów, lakier dla koloru grafitu i zakończenie w postaci żółtej kropki - dla mnie lekki chaos.
W grafice i projektowaniu jest taka zasada: "mniej znaczy więcej". Nawet w stylistyce dopuszcza się do dwóch kolorów, max trzech. Ten trzeci to taki akcent w postaci dodatków ( buty, torebka :P ). Tutaj zrobiły się już cztery: kolor trzonu, kolor napisów, lakier dla koloru grafitu i zakończenie w postaci żółtej kropki - dla mnie lekki chaos.
Naturalnie wszyscy wiemy, że wygląd to nie wszystko. Bardzo ważna jest również kolorystyka.
Kolorystyka
W przypadku zestawu 36, mamy do dyspozycji 36 kolorów i wydawać by się mogło, że to dla mnie w zupełności wystarczy, bo zawsze tak było. W przypadku kredek Astra coś poszło nie tak, ale zacznę od początku.
W zestawie znajdziemy kolor biały. Jest słabszy niż Derwent Drawing, którego używam na co dzień i to jest przeważnie norma w większości zestawach, więc zdziwiona nie byłam.
W zestawie znajduje się również kolor cielisty/ łososiowy/ róż wenecki, dzięki czemu mamy ułatwioną pracę nad portretami dla jasnej karnacji. Jednak gdy przyjrzymy się poszczególnym kolorom i ich rozbudowie pod kątem odcieni, zauważymy pewien dysonans kolorystyczny. Przeliczmy sobie ilość błękitów, zieleni, róży, czerwieni i fioletów, a następnie porównajmy to z ilością pomarańczy, żółcieni i brązów.
Wyraźnie mamy za mało pomarańczy, żółcieni i brązów w stosunku do reszty. O ile w przypadku żółcieni i pomarańczy to aż tak nie przeszkadza, to w przypadku brązów bardzo, szczególnie gdy zauważymy, że odcienie brązów mają chłodne i wpadające w czerwień tonacje ( ostatni rząd - pierwsze czwarte i piąte kółko ). To bardzo blokuje przy rysowaniu pejzaży. Brakuje jasnych brązów oraz kolorów ochry, która często pojawia się nie tylko w przyrodzie, ale również na skórze, szczególnie przy śniadej lub ciemniej karnacji.
Niebieskich odcieni mamy natomiast mnóstwo, zielonych zresztą też. Dlatego gdybym to ja komponowała ten zestaw, odjęłabym dwa odcienie niebieskiego i zielonego, a w ich miejsca wstawiła trzy ciepłe odcienie brązu ( w tym ochrę ) i dopełniłabym szarości, tak aby był ciepły i chłodny, bądź ciemny i jasny kolor. W tym zestawie jest tylko jeden odcień szarości, niestety.
Po przeanalizowaniu innych zestawów doszłam do wniosku, że najbardziej optymalny i uniwersalny kolorystycznie jest zestaw 48. Spójrzcie na prawą podstawkę z kredkami - trzy brązy i dwa odcienie szarości. No idealnie! Te właśnie brązy ( 13, 14 i 15 pozycja na prawej podstawce ) powinny być uwzględnione w zestawie 36, wtedy stałby się on uniwersalnym.
Teoria spiskowa mówi, że zostało zrobione to celowo, aby kupować większe zestawy i zapłacić więcej, ale nikt nie jest winny dopóki mu się winy nie udowodni. Może ktoś zwyczajnie źle dobrał, z niekorzyścią dla mnie, kolory. Mimo wszystko dałam radę. Praca trwała dłużej, ponieważ musiałam połączyć ze sobą więcej kolorów niż zrobiłabym to normalnie, ale zakończyła się powodzeniem.
Dla porównania wrzucam jeszcze kolorystykę dla zestawu 24.
Sytuacja jest podobna, tyle że tutaj wyrzuciłabym po jednej niebieskiej i jednej czerwonej/ malinowej, bo jest ich zdecydowanie za dużo.
Mimo to kolory są ładne, nasycone i nie mam pod tym względem zastrzeżeń. Wiernie oddają kolory, które widzimy na lakierowanych trzonach. Pomylić się raczej nie można.
Praca z kredkami
Pomimo powyższych uwag uważam, że kredki są na prawdę ciekawe. Bardzo fajnie się nimi pracuje i jak na kredki tańsze, radzą sobie bardzo dobrze, szczególnie z warstwami. Przy mocnym docisku, czego większość kredek nie toleruje, nałożyłam pięć warstw bez problemu, więc przy delikatnym uda się nałożyć znacznie więcej.
Miękkość kredek jest optymalna. Porównałabym ją z miękkością kredek np. Arteza. Przypominają mi również Polycolory, jednak są nieco bardziej "masełkowe" w odczuciu, dlatego też nieco inaczej się je prowadzi. Niestety nie dorównują pod tym kątem Prismacolorom, ale mimo wszystko mają coś takiego w swoim składzie co sprawia, że Polycolory wydają się przy nich bardziej suche. W skali 1-8, daje im 5.
Podsumowanie
Podsumowując kredki Astra to ciekawe kredki o miękkich grafitach, ładnych, intensywnych kolorach i korzystnej cenie, ponieważ za zestaw 36 zapłacimy od 40 do 60 zł. Uważam, że cena nie jest wysoka biorąc pod uwagę takie marki jak Faber Castell, Derwent, czy Prismacolor. Jakość tych kredek jest na prawdę dobra, a jedyne co mi nie pasuje w tym zestawie to kolory. To jedyna rzecz, która według mnie psuje efekt i w pewnym sensie ogranicza tematycznie, ponieważ aby pokazać możliwości tych kredek zmuszona byłam szukać takiego wzorca, który miałby odpowiednio dopasowaną kolorystkę do tego, co znajduje się w zestawie, a tak być nie powinno. Uniwersalny zestaw powinien posiadać takie kolory, które zmieszane ze sobą pozwolą odtworzyć każdą tematykę oraz każdą kolorystykę. W związku z tym osobom, które dopiero uczą się mieszania kolorów polecałabym raczej zestaw 48 niż 36. Nie dlatego, że jest więcej kolorów, tylko dlatego że są w nim te, które powinny być w mniejszych zestawach. Ich obecność zdecydowanie ułatwia pracę.
Moim obrazem wykonanym kredkami Astra jest Rosamund Pike z filmu "Rozpustnik". Nie ukrywam, że błękity i fiolety prezentują się cudownie, natomiast dużo trudności miałam przy uzyskaniu ciepłych brązów w tle oraz na włosach, ponieważ zestaw 36 takich odcieni nie wspiera. To była mieszanka rzeźnicza i miałam wrażenie, że nie dotrwam do końca. Tło, które powinno być ogarnięte w miarę szybko, ciągnęło się za mną jak guma do żucia. Dlatego moje kochane owieczki, powiadam Wam - jeśli chcecie kupić kredki Astra Prestige zainwestujcie w zestaw 48. No chyba, że będziecie przez jakiś czas rysować niebieskie kwiatki...? Takie rzeczy.... no takie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz